U zwierzyny w miarę. Miecio już nie taki smutny, ale za to zrobił się taki porządny, że hej. Bobczy tylko w 2 miejscach i są to ukryte miejsca

W szarym tunelu, gdzie jest siano i za podwójnym polarowym tunelem, gdzie też jest siano. Jak się patrzy na zagrodę, nie ma na widoku ANI JEDNEGO BOBKA. Pierwszy raz mama się przestraszyła, że Miecio przestał bobczyć.. A Żurek mieszka sobie w swoim emeryckim apartamencie i robi na przemian bardzo fajne boby i bardzo srakowate sraki. Nie wiem, co o tym myśleć. Jeszcze kilka dni.
A Homer miał ostatnio parę słabszych dni. W poniedziałek wieczorem zwymiotował i potem nad ranem znowu. Był wyraźnie niewyraźny i osłabiony, smutny też. Uważnie go obserwuję, czy to tylko sprawy żołądkowe czy zespół przedsionkowy. Ale oczopląsu nie ma, nie kręci się w kółko i nie zamiera rozkraczony jakby sparaliżowany. Kupa dziś rzadka poszła, więc to chyba jednak brzuch. Ale taki osowiały jest. Dziś od rana już dużo lepiej. Jeśli to zatrucie, to nie wiem, co mu mogło zaszkodzić. Jedynie to, że je na dworze trawę (może jakaś bakteria, może ślimak?) i w poniedziałek coś zlizał z chodnika. Wolę to niż zespół przedsionkowy. Ewentualnie podejdę z nim do Łuczaka w piątek, bo będę pytać, co dalej z Żurkiem.