Jak Nala odeszła to było inaczej... Tola już się zżyła z Nutką i ze mną. A teraz to dziewczyny żyją osobno... Nutka słabo chodzi i siedzi tylko w jednej części klatki za to Inka się boi i siedzi w drugim kącie. Praktycznie żadnej relacji między nimi nie ma

Jak była Tola to chodziły z Inką po pokoju. Teraz Inka się boi, ucieka pod grzejnik i tak siedzi cały wybieg

Tak już było jak Tola źle się czuła i nie chciała spacerować... Jestem tak zdołowana śmiercią Toli, ułomnością Nutki i dzikością Inki, że zastanawiam się czy dobrze zrobiłam adoptując ją... Może ona nie jest u mnie szczęśliwa?
Ja chyba nie mogę mieć trzyświnkowego stada... Nala odeszła po 10 miesiącach od adopcji Toli a Tola po 2 od przyjazdu Inki
Nawet ciężko mi zmienić kalendarz biurkowy...