Ciężko mi sobie poradzić ze stratą Toli

Chociaż po niej mniej płaczę niż po Nali bo wiem, że cierpiała a gdybym tego nie zrobiła to cierpiałaby bardziej... Ale moje całe życie w ostatnim czasie toczyło się wokół niej

Wszystko mi ją przypomina... Małe chomicze miseczki z których jadła papki i tarkowane warzywa, mnóstwo różnych strzykawek, karmy ratunkowe, witaminy które daję Nutce... Tolcia tylko usłyszała, że otwieram kartonik z witaminą i już biegła żeby jej też dać troszeczkę... Przez jej chorobę bardzo się zżyłyśmy, tylko ona na mnie czekała bo wiedziała, że zaraz dostanie coś pysznego do jedzenia... Inka się mnie dalej boi, Nutka już słabo kontaktuje bo ani nie widzi ani nie słyszy... Jeszcze niecałe dwa tygodnie temu Tolusia przybiegała do kuchni jak szykowałam jej papkę i krzykiem mnie poganiała. A teraz jest cicho, nikt nie woła... Nie wiem dlaczego ale dzisiejszą noc Nutka była bardzo niespokojna. Piszczała bez powodu...
Do tego jeszcze się boję, że pomału tracę osobę, na której mi zależy...
Ten rok bardzo źle się kończy..........