Teżet był dziś na echo z ekg chyba, jednak tam gdzie poprzednio, i wyszło dużo rzeczy. Wada Bonczkowa się pogorszyła, niedomykalność zastawek. Lekarz, po opisie sądząc też behawiorysta, powiedział że przez 2 miesiące mamy zastosować jak ja to nazywam chamską terapię a jak będzie skuteczna to nie trzeba będzie wdrażać tabletek na serce.
Już tłumaczę. Okazuje się że jesteśmy dziadami ponieważ rozpuściliśmy psa

Bonkers czuje się alfą w domu i przez to ma syndrom zestresowanego dyrektora, czuje że musi cały czas wszystko kontrolować i pilnować i to ją stresuje i źle wpływa na serce.
Generalnie mamy psa ignorować i nie dawać jej okazji do żadnych ekscytacji.
Piłeczki etc. nie rzucać.
Jak się cieszy i skacze że nas widzi - ignor.
Jak chce być głaskana, podbija rękę nosem do głasków itp - ignor. "Proszę tego nie mylić z miłością, to próba objęcia kontroli"
Jak u weta się stresuje i się tuli i wskakuje na ręce - ignor. Złapać na stole pod żebrami, przytrzymać i żadnych czułości.
Jak się domaga czegokolwiek oprócz siku - ignor.
Jak się obraża (a robi to regularnie z zazdrości o świnie na przykład) i sobie idzie pocierpieć (na butach przy drzwiach na gołej podłodze na przykład) to jej nie pocieszać i nie przyprowadzać z powrotem.
Głaskać możemy ją tylko wtedy jak sobie leży i niczego od nas nie chce.
Nie gadać do niej, nie dziubdziubdziać słownie.
Ogólnie ma zrozumieć że jak coś się dzieje to człowiek jej nie pomoże i musi sobie radzić sama.
Wszystko ładnie pięknie tylko czy to będzie "life worth living" dla Bonkersa
