U nas trochę nieciekawie, ja u rodziców a u nas Ridż powoli pakuje walizeczki za TM pod opieką Teżeta. Byłam pewna że dziś w nocy będzie już po wszystkim ale Teżet jakoś tak intensywnie Ridża dokarmia że dziad zamiast zejść to odżył, zaczął łazić i nabrał chęci do jedzenia (mazi) i bobczenia. Nawet naskrzeczał na Teżeta i próbował użreć

Teżet się przejął rolą i naprawdę się stara, mimo alergii. A ja tylko co parę godzin się dowiaduję jak sytuacja. Żałuję że nie będzie mnie przy Ridżu w jego ostatnich chwilach, bo zawsze staram się być. Ale wiem że jest pod dobrą opieką.
edit - zapomniałam wkleić ostatni wpis:
(BL): Ej, to nie dziwne waszym zdaniem, ... ciam ciam ... że ta smaczniutka, soczysta marchewka z natką wygląda zupełnie jak ta paskudna, bezsmakowa marchewka bez natki?
(M): Ta co ją rozgryzamy na milion kawałeczków i ... ciam ciam ... wypluwamy?
(BL): Ta sama. Chciałabym też wiedzieć dlaczego marchewka w paskach jest o wiele smaczniejsza niż ta ... ciam ciam ... w kawałku.
(BU): Zaiste, zastanawiające. Ciam. Ale zauważcie też, że ten duży, smaczny, rozpływający się w dziobie burak bez liści wygląda podobnie jak ten obleśny, mikry burak botwinkowy. Węszę tu jakiś spisek. Ciam ciam.
(M): Buniu ... ciam ciam ... ty zawsze węszysz spisek.
(BL): A jak to jest, że źdźbło siana, pozornie takie ... ciam ciam ... zwykłe źdźbło, staje się dziesięć razy smaczniejsze z chwilą nadgryzienia go przez ciebie, Majka lub ciebie, Bunia?
(BU): U mnie tak samo, tylko, że jak wy nadgryziecie!
(M): A nie, bo jak wy!
(BU): Nic z tego nie rozumiem, tu się dzieją rzeczy niepojęte!
