No i po świętach.
Długo będziemy je wspominać...Prosiaki na razie zostały u mojej mamy, bo nam wypadła po drodze awaria. Stanęliśmy 300 km do końca trasy, całe szczęście na stacji benzynowej i samochód padł. Zamiast pięciu godzin jechaliśmy w sumie piętnaście, a świąteczną kolację jedliśmy na Orlenie.
Podsumowując, prosiakom skończyły się świeże koce i drybedy, auto czeka na lawetę, my kombinujemy transport z Trójmiasta do Olsztyna i z powrotem po świnki (zwłaszcza że moja mama choruje i nie ma za bardzo siły, żeby się nimi dłużej zająć).
A w perspektywie czeka nas jeszcze przeprowadzka w Sylwestra.
Rozrywkowa końcówka roku
