![Mruga ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
I tu zaczyna się najgorsza część - przyjeżdżam dzisiaj, przyjmuje mnie inna osoba niż ostatnio, jednak zaznajomiona z przypadkiem. Po obejrzeniu zębów stwierdza, iż są w porządku, wyczuwa natomiast w pobliżu gardła po prawej stronie guza - dużego, wielkości mirabelki. Diagnoza - ropień, w najgorszym przypadku nowotwór. 4 zastrzyki (podobno z innej grupy niż dotychczas), kropelki do podawania w domu, następna wizyta w weekend - wtedy się wszystko okaże.
Zostałam poinformowana, iż w przypadku ropnia trzeba będzie wykonać punkcję (o ile sam się nie będzie zmniejszał), najlepiej pod znieczuleniem, co samo w sobie jest niebezpieczne. Nowotwór - operacja z bardzo dużym ryzykiem, gdyż zmiana umiejscowiona jest w pobliżu ważnych struktur.
Jestem przerażona totalnie, wizja przeprowadzania jakiegokolwiek zabiegu mnie paraliżuje. Mam już nie karmić prosiaka strzykawką, tylko podsuwać mu ziarna - jeśli nie będzie jadł i będzie tracił na wadze, dopiero wtedy karmienie pójdzie w ruch. Jest ogólnie bardziej spokojny niż zazwyczaj - chętnie wychodzi z klatki, lecz nie biega po całym pokoju, jedynie położy się w swoim ulubionym kącie i potrafi leżeć tam naprawdę długo. Pije mniej niż wtedy kiedy był zdrowy, ale pije. Załatwia się normalnie, tak jak zawsze. Przestał gryźć klatkę, rzadko kiedy "gada". Coś jest ewidentnie nie tak.
Czy kogoś spotkał podobny przypadek? Jakie są szanse na wyleczenie ewentualnego nowotworu? Tyle pytań, tyle wątpliwości
![Płacze lub bardzo smutny :cry:](./images/smilies/icon_cry.gif)