To jest jakaś masakra....
Nieco ponad miesiąc temu Franek miał usunięty kamień z pęcherza... Dzisiaj znów zaczął popłakiwać, po pracy dałam mu do klatki podkład seni i co... siusia z krwią...
No to biegiem do weta... Rtg i co... mamy nowe dwa kamienie... Znowu trzeba go ciąć...
Do tego coś dzisiaj odbiło Antkowi (albo Jurkowi ale stawiam na Antka... ) i kabel od przedłużacza do którego mamy podłączony tv jest zżarty na około 5 cm... to wygląda jakby jeszcze jedno ugryzienie i miało być po śwince... A najlepsze jest to, że nie mam pojęcia kiedy on tego dokonał, bo biegał po mieszkaniu a ja byłam w pokoju w którym pogryzł ten kabel przez cały czas.... A oni cały czas biegali... Nie było przestojów - dłuższych przerw, które mogłyby sugerować, że coś wymyślili... No i do tego ten kabel jest jedynym kablem do jakiego w małym fragmencie świnie miały dostęp... Po prostu nie szło go już bardziej podwiesić nigdzie...
Żeby było jeszcze śmieszniej zbliża się marzec a w marcu mijają 3 miesiące - czyli czas na ścięcie zębów Luckowi - więc kolejna sprawa, no i cały czas nie wiadomo co z Marianem i tą jego cukrzycą... Teraz za radą Kapuszka i zgodą dr Kasi jest na tygodniowej diecie na samym sianie i wodzie i zobaczymy... Jak to nic nie da to już naprawdę lipa....
Ich wszystkich chyba porąbało....
