Wczoraj z Fuksem byliśmy u weterynarza, który po badaniu postawił diagnozę - jednak grzybica (W KOŃCU NIC NA OKO!). Fuks dostał zastrzyk oraz płukankę. Do domu dojechaliśmy po około 10 minutach samochodem, gdy odwinęłam fuksa przeraziłam się, leżał jak martwy, ale oddychał, wzięłam go z kocykiem i włożyłam do boksu. Świnka oddychała, ale nie mogła się podnieść, a jak już się to udawało zaraz się przewracał, wyglądał jak pijany, jeśli udało mu się ruszyć już łapką czy stópką były to ruchy baaaardzo nieskoordynowane... Przeżyłam chwilę grozy, okryłam go kocykiem i siedziałam przy nim przez 5 godzin sprawdzając czy żyje. Bardzo późnym wieczorem świnek zebrał się na siły i stanął na łapkach, mimo, że stał główka mu wisiała i co jakiś czas się jeszcze kładł... Poleciałam do sklepu kupić mu ogórka (chyba nie ma świnki która go nie lubi), no ale nic
![Smutny :(](./images/smilies/icon_e_sad.gif)
, nie jadł. Zaraz w głowie mi zaświtało, że przecież lubi pekinkę! Wsadziłam mu listek i zaczął jeść! Nieśmiało z lekko kiwającą się główką, ale jadł... Chwilę później jadł już ogórka, a niedługo po tym Cavię! Wciąż bałam się czy przetrwa noc. Wstałam w nocy po 3:00 - żył. Później o 7:30 - żył nadal. Wracając do domu o godzinie 9:00 rano zastałam świnkę hasającą po boksie, pijącą z poidełka i intensywnie szukającą żarełka! Aż tak "żywy" nie był od kiedy do mnie przyjechał
![Szczęśliwy :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
. Chyba idzie ku dobremu, w niedziele mamy kolejną wizytę. Ale przyznam, że przeżyłam chwilę grozy.
Dzięki JD za wczorajsze, cierpliwe znoszenie mnie i miliona moich pytań przez długi czas, martwiłam się po prostu o tego pluszaka.