Dziewczyna zrozumiała chyba w końcu, że inne świnki jej nie pożrą. Mogą już ślepaczki potykać się o grubaska bezkarnie, bez obaw o wywołanie muśnięciem scen dantejskich. Petronelka umie już podejść do człowieka w porze karmienia, dziób w górę zadziera prawidłowo i konsumuje z upodobaniem chyba wszystko. Głaskana grucha, gada, pomrukuje - pieszczoszka jak się patrzy!

Z powodu loków i nylonowej struktury włosia dziewuszka sprawia wrażenie gigantycznie wielkiej, zwłaszcza przy chudzieńkich, drobnych staruszeczkach, z którymi dzieli klatkę. W weekend robimy wybieg stadny i zobaczymy, co na to Petronelcia. Oj, będzie się działo..., albo i nie...!

Dobre chwile są jak wisienki na torcie...