Jakbym napisała, że jest super, to bym przesadziła.
Jedziemy z Myszą do weta dziś. Po pierwsze, to zaległa wizyta po tej burzy, nie miałam absolutnie jak pojechać wcześniej, jeszcze chyba nigdy nie było tak pracowitej końcówki sesji jak w tym roku. Po drugie, jak są upały lub duchota, Mysza ma duszności, na które pomaga diphergan .W dodatku straciła głos, na mój widok wydaje dźwięk przypominający żelazko z parą lub inny psikacz. Razem bardzo niepokojąco krtaniowo to wygląda.
Po trzecie, jej wysokość ma połamane siekacze. Jak zajrzałam, to osłupiałam. Takie szpice sterczą, nie dziwota, że coraz dziwniej je. To jest sprawa bardzo pilna, zwłaszcza, że nie wiadomo co jeszcze w tej paszczy jest źle, ona gryzie wszystko od zawsze, może teraz w czasie powrotu do zdrowia przesadziła z tym. Oby tylko to.
Więc w sumie, tak sobie jest.
