Hm, była dziś u nas behawiorystka i muszę powiedzieć, że obaliła dokładnie wszystkie teorie, jakie wyczytałam w książce "Zapomniany język psów"... Wg niej nie ma żadnej hierarchii, stada, pierwszeństwa we wchodzeniu i w posiłkach, lęku separacyjnego, poczucia odpowiedzialności psa za człowieka i dlatego pies wyje, jak się wychodzi z domu... Że nie ma sensu robić przygotowań do wyjścia typu- ubieram buty i chodzę w nich, brzęczę kluczami, biorę torebkę, ale nie wychodzę.
Na koniec wizyty powiedziałam pani, że muszę sobie to wszystko teraz poukładać w głowie i nic więcej z Mrówką dziś robić nie będę... A poza tym po południu zawiozę ją na czyszczenie ząbków, więc i tak nic nie może jeść więc i nauki ze smaczkami nie może być.
Powiedziała, że pies na kanapie może być (tylko trzeba go nauczyć schodzić na nasze polecenie), że może się wpychać przed nami do domu, że można się z nią "szarpać" i ona może wygrywać w tych szarpankach.
O Mrówce powiedziała, że jest niezwykle delikatna i trzeba ją bardzo delikatnie uczyć (znaczy np powtórki komend tylko 2-3 razy i przerwa). Że jest subtelna i urocza. No jeeeest...nie mogę zaprzeczyć...
Jedyne co się zgadzało z jej teorii z teorią z książki to ignorancja psa jak jest podekscytowany - dla uspokojenia.
I że najlepiej oduczę ją tęsknoty za mną, jak będę jej tuż przed wyjściem podawać jej ulubione jedzonko - czyli zrobić porę karmienia w momencie mojego wyjścia - żeby kojarzyła, że moje wyjście to coś ekstra
Ale dziś rano w ogóle nie miałam problemu z nią idąc do pracy. Leżała w swoim legowisku i ja spokojnie się ubrałam i wyszłam. Nawet nie zostawiłam jej karmy w łóżku..
No dobra, jednym słowem mam super psa

A, to trzy słowa

Aha, i dziś zobaczyliśmy, że Mrówka 2x polizała ucho Homera. Ale też się na niego wkurzyła, jak się znienacka z nią zderzył
