Po wizycie. Pędraczek miał niewielką korektę. Wszystko wskazuje na to, że co dwa tygodnie będziemy tak mykać... Przy okazji - wyniki fosforowe u Toto sięgają stratosfery, a ten chudy pyszczek to zanik mięśni... najprawdopodobniej w wyniku przewlekłego stanu zapalnego uszu... Mała siedzi na swoim daszku i tęsknie popatruje w stronę pozostałych świń. Na razie tłuczemy drobne żyjątka...
Gdyby nie Ty to małej Toto mogłoby już nie być... Dobrze, że trafiła w Twoje ręce Szybko ją postawisz na nogi
Nieustannie trzymam kciuki za wszystkich chorych
I kolejna wizyta za nami. Cioteczka Bushi już zdrowa. Kończymy kurację Helci - wyleczone, co się wyleczyć dało - została przechylona główka. Toto kuruje wątróbkę, bo wyniki takie sobie. Utłukliśmy niechcianych lokatorów. Malizna waży 428 g, ale jak idzie, to rozciąga się w długiego, chudego świnkojamnika. Fajna jest: śliczna, ruchliwa, miziasta - jak już się uda ją złapać. No i mam teraz problem... Mała wciąż siedzi sama, co ewidentnie zaczyna jej nie służyć. Jak ją połączę z dziewczynami, to nie mam pojęcia, co złapie, bo stale któraś choruje. Nie wiem, jak potoczy się u Toto problem uszu, ale zapomnieć o tym nie wolno. Na USG wszystko wygląda dobrze, choć w pęcherzu wyszło nieco osadu - możliwe, że ze stresu spowodowanego badaniem. Następna wizyta za około 3 tygodnie, powtórzymy badania krwi, żeby mieć pewność w sprawie wątroby. Na razie pchełka może z innymi tylko pogadać... Trochę to mało... W czwartek idziemy z Glazurką, bo jakoś schudła i to oko co chwila się paskudzi. Zabieramy Jo, bo okolica sutka mi się wydaje dziwna w dotyku...
Z "izby chorych":
Jo ma duży dekolt na klacie, świeci golizną na brzuchu i boczkach. USG niejednoznaczne - nie jest źle, ale super też nie, więc kuracja wielotorowa. Na razie - TFU! TFU! - jakby lepiej. Glazurka niezbyt dobrze zareagowała na antybiotyk, bo ruszył stan zapalny w tym uchu, które nie było cięte. Futruję probiotykiem, na dwa dni przestała jeść. Jedziemy na przeciwbólowych, zmieniliśmy antybiotyk, dokarmiamy ratunkową... Wczoraj przybył wielki wór trawy. Skulona świnka zasiadła z innymi do niespodziewanej uczty, bo z powodu deszczu, zielonki dawno nie było. Z radością i przerażeniem patrzyłam jak się opycha... Dzisiaj lekko zgazowana, niemrawo pogrzebała w granulacie, coś tam schrupała. Za pół godziny probiotyk i kolejna porcja paćkośmierdziela...
Z "newsów":
Rozradowana Toto już w stadzie. Kolejki chętnych nie było, a zwierzak zaczynał popadać w apatię. Problem z uszami już jest - jak ma się rozwinąć, to tak się stanie. Podajemy zalecone prochy i podziwiamy szaleństwa smarkulki pośród zalegających maciorek i knurka. Wczoraj malizna dostała rujki... i małpiego rozumu, bo usiłowała molestować starsze i potężniejsze współlokatorki. Po jednym z kolejnych niepowodzeń, sfrustrowana drobinka usiadła zrezygnowana na środku klatki i rozdarła się... cieniutko i płaczliwie. Przyleciała Bushi, za nią Tofu i Jaśka, zaraz potem Farciarz. Cała czwórka bezradnie kręciła się wokół piszczącej żałościwie dziewuszki. Zaaferowani sytuacją dorośli lizali małą troskliwie, poszturchiwali przyjaźnie, obwąchiwali z zaangażowaniem wielkim. Zadowolona wywołanym zainteresowaniem manipulantka ucichła i w ciszy napawała się okazywaną jej troską.