U nas jest tak jak u lunorek. Znaczy problem jest natury permanentnej, nie jest to po prostu

agresja, tylko inwalidztwo. Szczęśliwie na wybiegu jest ok i ona jest w tej samej klatce, mam nadzieję, że te wizyty na górze nie będą częste, pewnie łatwiej będzie ogrodzić półkę w ostateczności.
Na razie i tak musimy poczekać na wyniki hispatu i wymazu z Geralta guza i ropnia , wcześniej żadnej nowej świni nie mogę przecież brać nie wiedząc, czy to nie zaraźliwe jednak. Myślę też o zrobieniu Otonii jednak badania na nosicielstwo e.c.
Kilka tygodni przed nami w takim składzie na pewno, potem się zobaczy.