Smigol chyba już naprawdę nie może się doczekać własnego domu. Dostał szwungu, zanim na dobre ruszył komputer. Jakby wiedział, że zamierzam uzupełnić wątek. Kumpel szanownego "mesje" przezornie ewakuował się na dach jednego z domków i ze stoickim spokojem obserwował poczynania młodzieńca z parteru. Nie mam pojęcia, co powiedziałby Otoko, gdyby był sprawozdawcą, ale ja to widzę tak:
Proszę Państwa. Mesje Smigol spokojnie skonsumował śniadanko, po czym udał się do domu w celach relaksacyjnych. Pisnął cicho uruchamiany komp... Ale co to?! Z uroczej willi Smigola wypadł nagle rozjuszony odyniec! W dzikim pędzie zderzył się ze stojącym w zadumie nad pustą miską kamratem i wpadł mu do chałupy.

Wyleciał zaraz z powrotem, wykonując w połowie drogi coś w rodzaju salta mortale, rąbnął w kuwetę, ruszył dalej! Próba wskoczenia na kumpla (detronizacji?) zakończyła się porażką... Świń, niczym spłoszony ogier, z galopu przeszedł w cwał! W zwariowanym pędzie wykonywał szalone podskoki, zarzucał zadem, jakby usiłując zrzucić z grzbietu urojonego jeźdźca... Dłuższą chwilę trwało dzikie rodeo... W końcu zwierz zaczął zwalniać... Przetruchtał wolniutko wokół klatki i znikł w ciemnych czeluściach domku. Zapadła głucha cisza... Może to koszmar senny był?! Z racji przejedzenia śniadaniem...?

Ale tak za dnia?

Drodzy Goście! Poczytajcie wątek, dostrzeżcie urok osobisty świniaka i piszcie w sprawie jego adopcji. Toż to cudo jest!

Dobre chwile są jak wisienki na torcie...