No, ciągle myślę o tym, co i jak się stało... Naprawdę szkoda, że tak wyszło... Miałam go uratować a wróciłam do domu z zawiniątkiem
A kilka tygodni temu obok Alfredzika schowaliśmy Ferdka - myszkę siostry. Dzielnie walczył z przeziębieniem, ale niestety nie zwyciężył...
Tak smutno się tu u mnie zrobiło, choć wcale smutno w życiu nie jest. Homer ma się dobrze, Żuruś i Miecio też. Właśnie sobie myślę, że rok temu Homer był w tak ciężkim stanie, że nie wiedziałam, jak to z nim będzie. A teraz fajny z niego pies, tylko nadal ślepy

Dziś było robione żarełko dla niego, to biedny chodził ciągle po kuchni z nadzieją...ale na koniec dostał michę do wylizania
