Dr Kliszcz na czwartkowej wizycie (12.10) dorabiał kolejne zdjęcia, w tym wewnątrzustne. Nadal nie wszystko jest jednoznaczne, dlatego sugerował TK. Jeśli TK- to tylko właśnie dr KKK, bo zdaje się nikt inny nie ma możliwości jej wykonać..
Ogólnie wg Niego rokowania są niepomyślne, zabiegi rokują słabo, dlatego wspomniał o eutanazji, choć może jeszcze nie w tym momencie.
Tylko jak ja mam tego dokonać- znaczy się tej konsultacji? Pojadę po raz kolejny do Warszawy (w ostatnim miesiącu byłam 3x i nadal nie wiemy, na czym stoimy). Każdy taki wyjazd to 300-450zł jak dotąd. Wiadomo, że podczas jednej wizyty u dr Kasi nie załatwię wszystkiego. Ile jeszcze razy musiałabym jechać? To straszne, co piszę, ale to jest po prostu dla mnie nie do podźwignięcia finansowo i logistycznie. Przecież pracuję, mam rodzinę i mnóstwo świnek pod opieką.
"Najlepszy" był wyjazd do dr Oliwii, która obejrzawszy to wytrzeszczone oko powiedziała, że to złudzenie, że odpryskowiak daje wrażenie, że to oko jest wytrzeszczone. Tymczasem wszyscy ten wytrzeszcz widzą i nikt nie wie co jest jego przyczyną- dr Oliwia twierdzi, że musi się dziać coś w korzeniach, a inni- że w oku. Ostatnia wersja którą słyszałam (dr Zalewska), że to może nowotwór gałki. Od lipca byłam z Biszkoptem u pięciu różnych lekarzy starając się właśnie nie polegać na jednej tylko opinii.
Zakładając, że pojadę do dr Kasi- oczywiście nie da rady załatwić od razu i TK. Jeśli będzie potrzebny zabieg, to świń będzie musiał zostać w Warszawie jakieś 10 dni na oczyszczaniu, opatrunkach i kontroli. Nie sadzę, aby ktoś się podjął opieki nad nim.
Wszystko wygląda ogólnie słabo, ale ja nie z tych, co się łatwo poddają. Biszkopt na tą chwilę nie wygląda na szczególnie cierpiącego, a jeśli już- cierpi jego urażona męska duma z powodu tego dyskryminującego go w oczach kumpli kołnierza.
Na pewno nie nadaje się do uśpienia na tą chwilę.
Muszę myśleć co dalej i to szybko. Na razie umówiłam się na czwartek (19.X) do dr Judyty na przegląd i ewentualne oczyszczanie i korektę. Dr Judyta była zaskoczona wizją eutanazji. Jak powiedziała; "uśpić to zawsze zdążymy.."
No i się trochę pożalę przy okazji: przerosły mnie te wszystkie problemy: Biszkopt leczony w Warszawie, Kazik w Gdyni. Wszędzie kasa (ale tu podratowała mnie Pucka i będę za to dozgonnie wdzięczna!). W czwartek i piątek zrobiłam autem ponad 1000 km, bo najpierw Warszawa (i powrót przez Łódź, bo trzeba było podrzucić tymczasa, który na inny transport nie mógł się doczekać), a potem Gdynia. Jakby tego było mało- w czwartek pękła mi w samochodzie przednia szyba (dostałam gdzieś na trasie kamieniem), a w piątek złapali mnie na suszarkę, bo spiesząc się do weta chciałam złapać zielone światło i przyśpieszyłam. No i mi się wyświetliło 86/godz w zabudowanym. Na szczęście dostałam pouczenie jedynie, ale policjantka dopatrzyła się pęknięcia na szybie i zabrała dowód rejestracyjny i wlepiła 50zł mandatu. Teraz muszę na cito wymienić szybę- jakieś 400zł mnie ta przyjemność będzie kosztowała, ale inaczej nie odzyskam dowodu i nie będę mogła jeździć. Fajnie, nie?
Ale to jeszcze nie koniec: jak wiadomo- prowadzę spory DT, który produkuje niemało odpadów. Się do mnie przyczepili, że je wywożę na wysypisko jako biodegradowalne. Nagle się okazało, że nie mogę. Podstawią mi pojemnik pod dom, muszę za wywóz tych odpadów płacić dodatkowo. No i fajnie z jednej strony, bo nie muszę tych brudów wozić w swoim samochodzie (w środku, bo przyczepki nie mam), ale z kolei musiałabym mieć kilka takich pojemników mieć, aby zmieścić wszystkie odpady z DT, jakie mam. I teraz mam dwa wyjścia- albo zmniejszyć DT, albo bulić za odpady więcej, niż za te domowe.
Tak, że ciągle pod górkę- dlaczego tak jest że jak się pierniczy, to wszystko na raz??.
Mam nadzieję, że sytuacja kryzysowa jest przejściowa, bo nie zdzierżę.
A teraz zapowiedziany wcześniej opis ostatniej wizyty Biszkopta u Dr Kliszcza, a następnie sam Biszkopt- w kołnierzu twardym, a następnie miękkim (testujemy, czy się nadaje). Fotki trochę ciemne, ale było słabe światło, a lampą po oczach nie chciałam mu błyskać.
Podchodzę i próbuję- parę kulek zjeść się udało:)
