Wiem dokładnie co czujesz... Moja pierwsza świnka Zuzia też odeszła po operacji za co siebie winiłam. Bardzo to przeżyłam, nie wyobrażałam sobie, że coś może pójść nie tak... Zuzia miała cysty na jajnikach na tyle duże, że wypadła jej pochwa

Od razu pojechaliśmy do najlepszego weta w okolicy (to było 8 lat temu) zrobił badania (rtg i usg) i stwierdził, że coś ma w środku (jeszcze nie wiedziałam, że to cysty). Jak epizod się powtórzył zdecydowałam się na operację. Teraz wiem, że zawiniły 4 czynniki: ten wet kompletnie nie miał pojęcia o leczeniu świnek, kazali nie dawać jej jeść na 12 godzin przed zabiegiem (ale ja i tak trochę ją podkarmiłam...), użyli złej mieszanki do narkozy oraz położyli ją na zimny stół na którym leżała jakaś folia (wyglądało jak worek na śmieci

). Zuzia zabieg przeżyła, przywiozłam ją do domu, zaczęła podnosić już główkę ale po jakiejś godzinie zaczęła mieć trudności w oddychaniu, aż otwierała pyszczek

Od razu zadzwoniłam tam gdzie ją operowali to powiedzieli mi, że tak ma być bo wybudza się z narkozy

Po kilku minutach przestała oddychać
Do tej pory wiem, że Zuzia trafiła w złe ręce i dlatego nie miała szans na przeżycie takiego zabiegu.
Po tylu latach mogę o tym pisać i nie lecą mi już łzy ale dalej ściska za serce...To była moja pierwsza, ukochana świnka, przyjaciółka której wszystko mówiłam jako nastolatka...