Liczę do stu - nie pomaga....
Idą Święta, lubię ten czas, lubię choinkę, spędzanie czasu z rodziną, szykowanie prezentów. Nie lubię natomiast zostawiać świń samych (znaczy pod opieką znajomych - choć to cudowni ludzie, i chuchają na nie i dmuchają, no wolę mieć sama na nie oko). Jednak od roku coś się dzieje, i wszystko dookoła zaczyna psuć mi świąteczną atmosferę - do białej gorączki doprowadzają mnie świąteczne dekoracje w listopadzie, granie piosenek kojarzących się ze Świętami ciągle, bez przerwy i stanowczo za wcześnie, wszechobecny pośpiech, brak czasu, ciągłe próby oszukiwania przez sklepy, wściekłe tłumy.... Gdzieś mi ucieka atmosfera Świąt... Co roku obiecuję sobie, ze zrobię świąteczne ozdoby, pomaluję bombki... i trzeci czy czwarty rok z rzędu nic z tego nie wychodzi... Brak czasu... Teraz mam chyba jakieś przesilenie - totalne zmęczenie, niewyspanie, irytacja, brak sił... Wysłałam dziś kolejne 12 paczek kalendarzy. A i tak są pretensje na mailu... Wysyłką zajmuje się sama, mam w domu aktualnie 13 świnek, w tym jedną na lekach, częste wyjazdy do stolicy na głowie, a poza tym prowadzenie domu, o treningach 3 razy w tygodniu nie wspomnę... Chyba nadchodzi czas by zrobić offline - znaleźć trochę czasu dla siebie... (kogo ja oszukuję

)
Destiny dalej furczy. Jedziemy jutro z Tż-tem do lekarza, to Destiny odwiedzi dr Izę.