moje ślicznotki rosną jak szalone. Jeda juz wszystko, częśc juz pije z poidełka. Wariują biegają rozrabiają, bija sie dla zabawy. są urocze.
Ale chyba powinanm wam przypomniec skąd się wzięły u mnie te maleństwa, skoro temat moich kosiek przestąl istnieć..
Dostałam na DT na początku maja kosię błakającą sie po ulicach, poturbowaną z połową ogonka. Kosia została złapana i zaczął sie problem co dalej z nią zrobić bo nie mogła zostac u dziewczyn które ją złapały.
Były proby oddania kosi do: sklepu zoologicznego, zoo i gdzie sie da i nikt jej nie chchiał w takim stanie. Na forum kosiowym byłam "molestowana" jako ostania deska ratunku. Jeszcze dobrze nie przemyślałam tematu a juz kosia byla u mnie na DT. Okazało się, że jest urocza samiczka z różowymi uszkami i noskiem. Byla zupełnie inna niż moje dziewczyny, skadła serce nasze dostała imię Niunia

Po tygodniu zapadla decyzja że zostaje u nas, Po kolejnych 2 tygodniach odbyły sie próby łączenia dziewczyn, trwały niecałe 2 tygodnie i były bardzo krwawe i bardzo dziewczyny były poturbowane.
Ale udało sie i od 8 czerwca Niunia zamieszkała w klatce z moimi dziewczynami. 3 tygodnie później -w nocy z 27 na 28 czerwca w klatce pojawiło sie 8 maleństw.