Świnki zwariowały (znaczy się Misia i Bromba). Od dwóch dni miewają momenty, gdy trudno się od nich opędzić .

Spacerują do kuchni i z powrotem. Wbiegają do klatki i zbiegają w dół na podłogę. Misia w kuchni, Bromba w pokoju i donośny pisk, bo się nie widzą. Wstajemy z kanapy - pisk. Ktoś wchodzi z kuchni do pokoju - pisk. Wszędzie gęsiego. Do łazienki... do kuchni... przez korytarz... do pokoju i od nowa.
A tak się smuciliśmy, że Misia nie jada już z nami śniadań.
Dzisiaj pobiegała z nimi również Tosia. Troszkę za bardzo tyje z powodu swojego przyzwyczajenia do klatki.
Została więc dzisiaj zabrana do kuchni w celu zapoznania się z terenem. Powrót leżał w jej własnej gestii.
Oczywiście miały jej w tym pomóc Misia i Bromba, ale są trochę za szybkie dla "Naleśnika".
Operacja ta będzie powtarzana częściej, bo jeszcze trochę i tosiowy brzuszek zasłoni tosiowe łapki
A Duży znalazł coś takiego w necie:
