Wysmarowłam Bruna...prawie całą lewą stronę. Niestety nawet jak chce się delikatnie to i tak jest wrzask. Najgorsze uszko i skórka obok oczka. Po tym jak wsadzilam go spowrotem do klatki i usłyszałam chrupanie papryczki, zrobilo mi się trochę lepiej. Dostał w nagrodę odrobinę mieszanki sałat i ogórka.
Lu żeby nie był poszkodowany dostał do klatki tunel i odwalił popcorning że aż miło. Brakuje mu towarzystwa Bruna. Zagląda do niego przez kratki. Mogę iść spać. Dobrze że jutro na popołudnie pracuje. Przy chorym zwierzaku dzięki temu czuje się trochę swobodniej.
Taki dodatek do dzisiejszego beznadziejnego niestety poniedziałku mam na balkonie w dużej donicy zasadzony owies. Dziś mi mama mówi że wróble mi ziarno wyjadaja...

Nawet nie racza zwiewac jak się przy oknie pojawiamy...