Casia współczuję przejść chłoniakowych... Kciukam za dobry apetyt świnioka!
Asita po prostu z dziadowskich genów z chowu pseuduchowego to się wszystko bierze, akurat nasze świnie mają szczęście bo mają nas, w innym wypadku po prostu by padły i tyle... Oczywiście nie zapominajmy że na każdą ultratwardą świnię która przeżyła długie lata w kiepskich warunkach przypada ileśtam które nie przeżyły...
dortezka, to rzeczywiście bezczele są! Ja mam wiaderko po Meganie (dostałam w wianie razem ze świniakami) w którym trzymam świńską karmę. Trza by im zagrozić że przy kolejnych chorobach wiaderko naprawdę będzie z Meganem
Casia, nad Buni stanem będę się jutro rano zastanawiać, jest lepiej ale i tak do końca nie wiem czy to co zostało to tłuszcz i brzuszek "piwny" czy może coś gorszego. Możliwe że jestem przewrażliwiona. Myślę że i tak pewnie w najbliższych dniach się wybierzemy do weta.
Dziś wróciliśmy do Warszawy, jazda była typowo "słoikowa" - samochód wypchany po brzegi, gdzieś na tym stosie 3 torby z gryzoniami, Bonczek u mnie na kolanach... Teraz już chomiki wypakowane (w tym Ridż na całonocnym wybiegu bo nie zdążyłam mu poskładać klatki), Bączysław (wytarzawszy się uprzednio na kołdrze) śpi a świnie ... się poobrażały na siebie - jak je odstawiłam na piętro tak Majka została a Bunia zeszła i od tej pory od 8 godzin się nie widzą! Każdej żarcia i picia dałam oddzielnie, nie wiem co to za foch...