No i cóż...
Od czwartku jest z nami Majorek - czyli Cheetos.
Przyjechaliśmy z Cheetosem wieczorem i tak naprawdę od razu poszedł na wybieg, bo przecież ile można siedzieć w transporterze.
Tak się panowie ładnie wąchali przez klatkę, stwierdziłam więc, że puścimy ich razem.
I działo się...
Tazos, tak jak przewidywałam, powąchał, zapisał sobie pod kopułką fakt, że jest inna świnka, no i generalnie tyle było z jego zainteresowania. Dopóki jest głaskany i karmiony to mu nie przeszkadza. A Cheetos...Szczękał zębami, ganiał Tazosa, parę razy mało się nie pogryźli, jak już Tazos się zdenerwował i go pogonił...Mieli też parę momentów, że już prawie leżeliby razem, gdyby Cheetos nie pchał pyska gdzie nie trzeba. Generalnie Tazos nie za bardzo łapał o co chodzi, na początku jak go Cheetos przeganiał, biegł do mnie i kładł się obok nóg, chyba miałam go bronić...Potem jednak doszedł do wniosku, że to już za dużo, sam awantur nie zaczynał, ale też nie dawał się.
Siedziałam z chłopakami chyba do czwartej rano, no ale niestety, rano do pracy, a samych nie zostawię. Wrócili do klatek.
Poza groźnymi momentami były też i chwile wymuszonej przyjaźni przy jedzeniu.
Przedwczoraj chlopaki poszli na wybieg oddzielnie i trochę zwątpiłam, bo Cheetos latał wokół klatki Tazosa i tylko bylo słychać jego zębiszcza. Ale wczoraj z kolei Tazos na wybiegu zaczął wołać drugiego prosiaka, a ten - oprócz zębów - zaczął mu odpowiadać. Panowie stanęli więc obok siebie w klatkach. Pierwsze pięć minut wykazali zainteresowanie. Teraz czasami wyciągną pyski żeby powąchać, co tam się obok dzieje.
Tak wygląda ich prawie wspólne mieszkanie:
l
A tak ich zainteresowanie sobą

Widać, kto tu bardziej jest zainteresowany
Sam Cheetos -kochana świnka! Pierwsze dwa dni był cichutki, ale ciekawy. Wczoraj mój chłopak narzekał, że ten prosiak w ogóle się nie odzywa, tymczasem wróciłam do domu z pracy, a tu koncert na dwa kwiki - mądre prosiaki, wiedzą, kto w tym stadzie rządzi
Niestety, ale co było do przewidzenia, podłapuje już powoli od Tazosa, że lodówka + woda + ręcznik papierowy = żarcie i trzeba kwiczeć głośniej. Chociaż Tazosowi wystarczy jedno z tych trzech, a Cheetos na razie reaguje na sekwencję
Mam wrażenie, że im bardziej Cheetos się oswaja z miejscem i z nami, tym mniej jest agresywny dla Tazosa. Na razie głównie rządzi w swojej klatce, jak tylko podejdę i siądę pogadać z nim, zaraz wyciąga pysk, liże po rękach, nadstawia się to głaskania, no po prostu słodziak. Czytałam dziś jeszcze raz opis przy wątku adopcyjnym, że poprzedni właściciele twierdzili, ze gryzie...no gryzie, w końcu to gryzoń. Sianko gryzie, warzywa hurtem, karmę, gałązki...Ludzi nie gryzie z całą pewnością.
Co mi przyniosłaś?
Na razie nie męczę go wyciąganiem na kolana, drugiego takiego przytulaka jak Tazos trudno znaleźć i nawet nie oczekuję, że będzie się chociaż w połowie tak zachowywał, jak nasz pierwszy prosiak. Zresztą, jak tak teraz obserwuję tę dwójkę, to Tazos jest jakoś taki mało prosiakowaty w porównaniu do Cheetosa. Cóż, zapewne to i nasza wina, że długo był bez towarzysza, za to non stop z ludźmi.
Co do kolankowania Cheetosa - na razie raz dziennie idzie na czesanie. Wczoraj wytrzymał całe pięć minut
