Wklejam historię wczorajszego popołudnia z wątku adopcyjnego Karola:
Dzięki dziewczyny, jak wróciłam z małym od dentysty (jakoś o 17:30) to zawinęłam Karola w ręcznik i leżał ze mną na łóżku, ja próbowałam się zdrzemnąć chwilkę i miziałam go. Koło 18ej wsadziłam go do klatki żeby coś pojadł i popił, ale tyłek mu uciekał i kładł się na boku, nie mogłam na to patrzeć i kazałam Mężowi wyciągnąć Karola z klatki, ten trzymał go na ręce i miział, koło 19ej wzięłam Karola i na rękach zaniosłam do przychodni,cały czas smyrając po nosku, odszedł chyba w drodze, w przychodni jego ciało było bezwładne i oczy były otwarte i zapadnięte, wetka stwierdziła zgon. Wczoraj o tym nie myślałam, po 20ej przychodnia była już zamknięta i dzisiaj przy otwarciu zadzwonię z zapytaniem-prośbą czy jest jeszcze możliwa sekcja zwłok.
Jak wyszłam do wetki to Mąż zajął się sprzątaniem klatki i mojej pomocy potrzebował tylko do opróżnienia kuwety ze żwiru.
edit:
zadzwoniłam 10:04 - niestety sekcja już nie możliwa, z rana odpowiednie służby zabrały ciało Karola, nie dowiemy się co mu było
Nie dawno odszedł Karol, a teraz z Kropelkiem mam problem - szare oko (jego siostra ma cukrzyce i zaćmę cukrzycową, więc podejrzewam, że Kropelek ma to samo). Zamiast odrobaczania i zwyłej kontroli, będą dodatkowo inne badania.