Wczoraj była trochę przestraszona (ale nie udawała martwej

), więc zaparzyłam sobie herbatę i siadłam, mając małą na kolanach i twardy zamiar siedzenia, aż się z nami oswoi (z góry założyłam, że to może potrwać). W połowie kubka Ai już mnie ochrzciła, zeżarła całą lebiodkę, jaką miała do dyspozycji i łażąc po mnie zagadywała pozostałe prośki

O leżeniu nie ma mowy, ale bać, to ona się nie boi. Może trochę ją peszą nowe dźwięki i zapachy, ale energia ją roznosi i nie daje siedzieć schowanej w domku
