Nie wiem co sie stało. Kilka tygodni temu zachorowała, przestała jeść, przez dwa tygodnie codziennie odwiedzałyśmy weterynarza i wydawało sie, że wszystko juz jest dobrze. Od dwóch tygodni Białasek wydawał się zdrowy. Dziś rano odeszła - tak bardzo żałuję, że nie było mnie przy niej. byłam w domu, ale nie spodziewałam się, że moja Perełka odejdzie i byłam zajęta swoimi sprawami. Boli mnie świadomość tego, ze mogłam być przy niej w ostatnich chwilach, a zajmowałam sie zwykłymi pierdołami.
Mam w sercu taką pustkę, której nie da sie opisać słowami. Kopanie grobu dla najlepszego przyjaciela jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka. Cały czas miałam nadzieję, że sie obudzi... A musialam ją zostawić samą, zakopaną w ziemi. To tak cholernie boli, ze mam ochotę krzyczeć. Już tak bardzo za nia tęsknię i nie mogę zrozumieć, ze jej nie ma. Przeciez powinna tu być, wystawiać główkę do głaskania, wtulać sie we mnie i piszczeć, domagajac sie jedzenia.
niestety wątek Malibu został na starym forum. Prosiaczka ktoś wyrzucił zagrzybionego na dwór, trafiła do schroniska a stamtąd do mnie. Była ze mna od czerwca zesłego roku. I była największym pieszczochem jakiego znałam. To właśnie ona uwielbiała ze mna leżeć, wtulała sie we mnie i najchętniej każdą minutę spędziłaby ze mną. Była tak bardzo kochaną świnką, że teraz nie wiem, jak sobie bez niej poradzę. jest na świecie taki ból nie do opisania... ja właśnie odczuwam go tysiackroć mocniej. Tak bardzo jej potrzebuję...
Proszę, pomódlcie sie za mojego maluszka albo zapalcie dla niej świeczkę, żeby bez trudu znalazła drogę za tęczowy most i spokojna czekała tam na mnie, aż znowu będę mogla ją wygłaskać...
