Witam,
mam świnkę (samica) od około tygodnia, na oko ma 1,5roku mówię na oko ponieważ prosie ma sporą historię ... Pani znalazła ą rok temu biegającą na podwórku (co śmieszne 6grudnia) i przygarnęła do siebie.Teraz urodziła dziecko i musiała ją oddać. Wzięłam więc prosie od niej ale coś widzę że jest z nią nie tak.
Problem to: ciągłe kwiczenie.
Miałam za młodu 2 świnki (nie na raz -jedną po 2giej) i każda z nich burczała gdy dostała smakołyk albo gdy słyszała jak otwiera się lodówkę (nie wiem jak ona to słyszała ale burczała). Dawały się głaskać itp...
Ta gdy jest głaskana po łebku owszem przymyka oczka, ale gdy schodzę palcem dalej to już kwiczy a po chwili ucieka. Nie wiem o co chodzi, tak sao na jedzenie się rzuciła już w dniu. Ogórka gruntowego (obranego) wchłoneła, marchew (obraną) wchłonęła... trawę (siano w sumie) pochłania momentalnie. kukurydzę (kupiłam kolbę kukurydzy i daje jej po kawalku zeby obgryzała sobie) wchłaniała tak jakby głodzili ja... od dzisiaj widzę poprawę w jedzeniu bo nie rzuca sie na jedzenie i je powoli...
Ciągle sie drapie (ale to normalne z tego co pamietam). Wet pow ze sie nie zna na swinkach ale popatrzym pod "lupą" czy nie ma jakiś robakow w siersci - nie ma...
Wiec dlaczego te prosie nie burczy tylko kwiczy...jak szeleszcze jakas torba czy reklamowka tez kwiczy.
jakieś propozycje czemu tak ma?
Wciąż kwiląca świnka
Moderator: Pulpecja
Re: Wciąż kwiląca świnka
swinki domagaja sie wlasnie kwiczeniem stalej uwagi, to ze kwiczy na szelest, lodowke - to norma
ciagle drapanie sie norma nie jest.
sprawdz czy : nie ma strupkow, i czy skora nie jest wyraznie zaczerwieniona.
pierwsze mozna oznaczac pasozyty i/lub grzybice, drugie raczej grzybice.
to ze nic "nie chodzi" po swince nie oznacza ze nie ma problemu.
weta trzeba by bylo znalezc lepszego...
ciagle drapanie sie norma nie jest.
sprawdz czy : nie ma strupkow, i czy skora nie jest wyraznie zaczerwieniona.
pierwsze mozna oznaczac pasozyty i/lub grzybice, drugie raczej grzybice.
to ze nic "nie chodzi" po swince nie oznacza ze nie ma problemu.
weta trzeba by bylo znalezc lepszego...
Re: Wciąż kwiląca świnka
Nie ma strupków ani nie jest zaczerwieniona. Wezmę kupę do analizy pasożytów a i tak mialam odrobaczyc ja bo mam syna i wole nie ryzykowac. No ok kwiczy bo uwage chce zwrocic a czemu kwiczy (tak samo nie jakos inaczej) jak ja glaszcze??? To smutne bo swinka glownie dla synka miala byc wprawdzie maly ma 5lat ale umie karmic, delikatnie glaskac itp (opiekowal sie prosiakiem sasiadki jak wyjechala na pare tygodni)a teraz jest rozczarowany i boi sie ze prosiak go nie lubie a ja jestem w kropce co mam zrobic zeby nie piskala jak mu wytlumaczyc czemu tak jest...
- joaś
- Posty: 508
- Rejestracja: 13 sie 2014, 8:40
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Wciąż kwiląca świnka
Myślę, że trzeba wykluczyć wszystkie chorobowe przyczyny drapania - może tam leży przyczyna niechęci świnki do bycia głaskaną i sprawa będzie rozwiązana. Może coś boli, przeszkadza - trzeba dokładnie sprawdzić, poszukaj koniecznie lepszego weta!
Ale może być też tak, że ona po prostu nie lubi. Może potrzebuje więcej czasu, bo się boi - zwłaszcza, jeśli jest po przejściach. Synkowi spróbuj tłumaczyć, że świnka jako żywe stworzenie też ma swój charakter i ma święte prawo czegoś nie lubić. Ja sama jako dzieciak przeszłam taką "szkołę", z charakterną i obrażalską świnką. Miałam osiem lat jak Ruda do nas trafiła i też na początku myślałam, że będzie się do czego przytulać... Rodzice powiedzieli mi jedno - chciałaś zwierza, akceptuj zwierza. Taka jest, taką kochaj i o taką dbaj. Przez cztery lata (!) świnia mnie uczyła, zołza jedna, szacunku dla jej potrzeb i humorów. I to bez żadnej argumentacji - nie chcę, nie mam ochoty, bo nie. Po czterech latach coś się zmieniło. Ruda zaakceptowała mnie tak samo, jak ja ją. Potrafiła sama przyjść, wpakować się na kolana i skubać mi palce, żeby ją miziać - ale odsunięta na bok (bo byłam chora, bo się uczyłam, bo z jakichkolwiek przyczyn nie było dobrego momentu na kolankowanie) nie obrażała się, nie protestowała - kładła się gdzieś niedaleko i zerkała. Nigdy wcześniej i później nie miałam takiego kontaktu ze zwierzakiem i nigdy żaden zwierzak nie nauczył mnie tak dużo. Była u mnie kolejne cztery lata (razem ponad osiem) i otwarcie mówię, że to była moja najlepsza przyjaciółka - również dlatego, że tak długo musiałam się o tą przyjaźń starać.
Rozpisałam się, ale myślę, że mój i Rudej przykład pokazuje, jak bardzo warto uczyć dzieci o co chodzi z "maniem" zwierząt. Może właśnie masz okazję
Ale może być też tak, że ona po prostu nie lubi. Może potrzebuje więcej czasu, bo się boi - zwłaszcza, jeśli jest po przejściach. Synkowi spróbuj tłumaczyć, że świnka jako żywe stworzenie też ma swój charakter i ma święte prawo czegoś nie lubić. Ja sama jako dzieciak przeszłam taką "szkołę", z charakterną i obrażalską świnką. Miałam osiem lat jak Ruda do nas trafiła i też na początku myślałam, że będzie się do czego przytulać... Rodzice powiedzieli mi jedno - chciałaś zwierza, akceptuj zwierza. Taka jest, taką kochaj i o taką dbaj. Przez cztery lata (!) świnia mnie uczyła, zołza jedna, szacunku dla jej potrzeb i humorów. I to bez żadnej argumentacji - nie chcę, nie mam ochoty, bo nie. Po czterech latach coś się zmieniło. Ruda zaakceptowała mnie tak samo, jak ja ją. Potrafiła sama przyjść, wpakować się na kolana i skubać mi palce, żeby ją miziać - ale odsunięta na bok (bo byłam chora, bo się uczyłam, bo z jakichkolwiek przyczyn nie było dobrego momentu na kolankowanie) nie obrażała się, nie protestowała - kładła się gdzieś niedaleko i zerkała. Nigdy wcześniej i później nie miałam takiego kontaktu ze zwierzakiem i nigdy żaden zwierzak nie nauczył mnie tak dużo. Była u mnie kolejne cztery lata (razem ponad osiem) i otwarcie mówię, że to była moja najlepsza przyjaciółka - również dlatego, że tak długo musiałam się o tą przyjaźń starać.
Rozpisałam się, ale myślę, że mój i Rudej przykład pokazuje, jak bardzo warto uczyć dzieci o co chodzi z "maniem" zwierząt. Może właśnie masz okazję
Elton i Bernie
viewtopic.php?f=55&t=3065&start=340
viewtopic.php?f=55&t=3065&start=340