
Była moją drugą świnką adoptowaną na forum w 2009 roku. Była ze mną 5 lat.
Była przyjaciółką Kazi, która opuściłam mnie w lutym 2012 roku. Później siedziała sama ponieważ nie chciała zaakceptować żadnej innej koleżanki.
W sierpniu przeszła operacje usunięcia cyst i przestała jeść. Dwa tygodnie później okazało się, że zrobiła jej się przetoka po zębie, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Przeszła kolejny zabieg. Przez trzy tygodnie była na ręcznym karmieniu i jakimś cudem zaczęła normalnie jeść. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Wczoraj rano zawiozłam ją do weta na kolejny zabieg podczas którego miała mieć ponownie oczyszczoną przetokę i wymieniony opatrunek. Po południu zadzwoniła do mnie dr Iza z okropną wiadomością. Jadzia nie wybudziła się po zabiegu. Przetoka była mocno zaropiała a poprzedni opatrunek wypadł. Nic już nie dało się zrobić.

Jeszcze kilka dni wcześniej byłam na kontroli i śmiałyśmy się z wetką, że Jadzia to cyborg ponieważ wcześniej miała już trzy zabiegi: usunięcia kamienia z pęcherza i dwa razy wycinane kaszaki i bardzo dobrze znosiła narkozę. Niestety ostatniej już nie przeżyła. Widocznie miała już dosyć.

Czuję się okropnie. Straciłam kolejną małą przyjaciółkę, która dołączyła do Kazi, Stasi i Tosi. Bardzo za nimi tęsknię. Często oglądam stare zdjęcia i łzy napływają mi do oczu.

Biegaj sobie teraz Jadziuniu po zielonych łąkach za Tęczowym Mostem i pozdrów ode mnie Stasię, Kazię, Tosię i całą resztę futrzaków, która mnie opuściła. Kiedyś się spotkamy.


A tutaj ze swoją przyjaciółka Kazią (*)
