Cierpienie z powodu odejścia naszych zwierzaków nas nie ominie. Akceptacja tego, że odejdą, patrzenie jak chorują, jak starzeją się i stopniowo odchodzą w strefę cienia jest jedną z najtrudniejszych rzeczy z jaką muszę się mierzyć.
Najbardziej pomaga mi to, że zawsze mam jakieś świnki na tymczasie. Patrzenie na młode, rozbrykane świnki autentycznie trzyma mnie w pionie, gdy moje ukochane staruszki są coraz słabsze, cierpią, odchodzą. Małe prośki przypominają mi, że wciąż dookoła jest życie którym trzeba się zająć, dać mu szansę, tak jak swoją szansę dostali moi ukochani seniorzy. Gdy umierał Kenio, jedyne co mi pomagało, to patrzenie na Piątka, który nie mógł uwierzyć, że na świecie jest mnóstwo jedzenia, sianka, przytulnych poduszek i miłych kolegów.
Moje najstarsze świnki mają obecnie 5 i 4 lata. Są coraz delikatniejsze, zmagają się z guzami na tarczycy, chorobami wzroku. Głaszczę je więc coraz czulej, smyram, patrzę w kochające mordki i cieszę się tym, że wciąż są.
A potem do domu trafia kolejna świneczka, która właśnie zaczyna nowe życie i potrzebuje swojej szansy...
Tazos & Cheetos [*] & Malwinka - Tazos chory
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Mam tylko nadzieję, że świniole moje będą do końca zadowolone z tego, że są z nami. Niestety na chwilę obecną nie doszłam do porozumienia z moim Szymonem, co dalej, według niego świnki to za duża odpowiedzialność i pieniądze, ja z kolei zawsze traktowałam zwierzęta jak członków rodziny i nie wyobrażam sobie domu bez nich.
Ale, żeby nie było za smutno, dwaj panowie polujący na jelenia!

I mój ulubiony skecz, Tazos wpiernicza klatkę, Cheetosek też by chciał, ale dzięki niebiosom, nie umie.



Ale, żeby nie było za smutno, dwaj panowie polujący na jelenia!

I mój ulubiony skecz, Tazos wpiernicza klatkę, Cheetosek też by chciał, ale dzięki niebiosom, nie umie.



- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23164
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Lubię na nich patrzeć
Nigdy nie zapomnę, jak odbierałam Cheetosa, jako potwora, uniemożliwiającego życie z dziećmi.
Lubię takie odmiany losu. 

Nigdy nie zapomnę, jak odbierałam Cheetosa, jako potwora, uniemożliwiającego życie z dziećmi.


- sosnowa
- Posty: 15291
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Piękni niesamowicie
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Potworem to on jest, ale na żarcie, nie da się przemycić żadnego warzywa do domu bez jego zainteresowania
Całe szczęście niejadalne rzeczy po spróbowaniu zostawia - Tazos jest zdecydowanie większym niszczycielem.

Całe szczęście niejadalne rzeczy po spróbowaniu zostawia - Tazos jest zdecydowanie większym niszczycielem.
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Moja ulubione świnkowe ujęcie: nos na pierwszym planie.
Cheetosowy nosek jest pod tym względem niezwykle wdzięczny, bo ma wzorek szachownicy

Cheetosowy nosek jest pod tym względem niezwykle wdzięczny, bo ma wzorek szachownicy


Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
Wracam wczoraj z pracy, Szymon mi mówi, że jest ostra awantura w klatce. Zaglądam, oglądam Tazosa, żadnych ran wojennych nie ma. Cheetos siedzi pod domkiem, widać, że wkurzony. Co jakiś czas wyłazi i wtedy gania do upadłego Tazosa, kwiczy przy tym niemiłosiernie. Tazos szuka kontaktu i nie wie, o co chodzi, widać, że z jednej strony chce, z drugiej się boi - kładzie się jak najbliżej, ale jak Cheetos wychodzi, to ucieka.
Myślę sobie, kurczę, coś nie tak. Jakby o coś poszło to na bank Tazos miałby ślady kłów na nosie albo na tyłku. Testowo daję ogóra, u Tazosa znika, Cheetos poskubał i zostawia...czyli coś nie tak. Cheetos nigdy nie jest obojętny na jedzenie. Chowa się pod domkiem, próbuję go przekupić sianem, chwyta, ale mamle paszczą dziwnie, machając przy tym łapami. Czyli mamy powód, coś utknęło w paszczy...Panika, wyciągam z klatki, ale chyba z przerażenia Cheetosowi udało się tego pozbyć. Na kanapie szamie i siano, i ogóra, aż się trzęsie cały.
Po powrocie do klatki jeszcze trochę burczy na Tazosa, ale generalnie spokój.
I teraz pytanie wynikające z tej długiej przedmowy - co robić w takich sytuacjach? Jak pomóc prosiakowi?
Co do nosów, proszę

Myślę sobie, kurczę, coś nie tak. Jakby o coś poszło to na bank Tazos miałby ślady kłów na nosie albo na tyłku. Testowo daję ogóra, u Tazosa znika, Cheetos poskubał i zostawia...czyli coś nie tak. Cheetos nigdy nie jest obojętny na jedzenie. Chowa się pod domkiem, próbuję go przekupić sianem, chwyta, ale mamle paszczą dziwnie, machając przy tym łapami. Czyli mamy powód, coś utknęło w paszczy...Panika, wyciągam z klatki, ale chyba z przerażenia Cheetosowi udało się tego pozbyć. Na kanapie szamie i siano, i ogóra, aż się trzęsie cały.
Po powrocie do klatki jeszcze trochę burczy na Tazosa, ale generalnie spokój.
I teraz pytanie wynikające z tej długiej przedmowy - co robić w takich sytuacjach? Jak pomóc prosiakowi?
Co do nosów, proszę


- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23164
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Tazos&Cheetos- Tazos po zabiegu.
No chyba sama sobie odpowiedziałaś... 
Kiedyś pisała u nas niewidoma opiekunka świnki. Różnie bywało, ale pamiętam, że kiedyś uparła się, że śwince coś utkwiło w paszczy i dlatego nie chce jeść i miała rację. Wetka dopiero po dlugich poszukiwaniach znalazła kawałek siana wbity w dziąsło gdzies z tyłu paszczy. Gdyby się Danka wtedy nie uparła, to za parę dni byłby ropień jak w banku...

Kiedyś pisała u nas niewidoma opiekunka świnki. Różnie bywało, ale pamiętam, że kiedyś uparła się, że śwince coś utkwiło w paszczy i dlatego nie chce jeść i miała rację. Wetka dopiero po dlugich poszukiwaniach znalazła kawałek siana wbity w dziąsło gdzies z tyłu paszczy. Gdyby się Danka wtedy nie uparła, to za parę dni byłby ropień jak w banku...