Mnie mój Przemek krzyczy za każdym razem jak idziemy razem do sklepu (z wiadomych przyczyn unikam i wolę chodzić sama) a jak już idę sama to wracam z pełną reklamową a w niej m.in. seler, marchew, burak, papryka, pomidory, jabłko, ogórek, pomelo, sałata rzymska, koper, pietruszka, bazylia, kiwi, truskawki ( Chrupek bez truskawki ledwo przezywa tydzień) rzodkiewka, owoc kaki. A w lato to już w ogóle, a i tak wiecznie drą ryja

podobnie z resztą jak Przemek, któremu np. szynki nie kupię bo zapomnę ( nie moja wina ze tylko on je szynkę w tym domu, mógł przypomnieć przed samym wyjściem ze mu brak) i codzień słyszę " o świniach to pamiętasz, nie trzeba ci przypominać " może faktycznie jestem złą dziewczyna

ale w końcu ciężko jest wszystkim dogodzić

ponadto każda normalna kobieta jak juz coś ma w doniczce to ma jakiegoś badyla, a ja z pasją hoduje... Owies. Czy ze mną faktycznie jest coś nie tak?
