Malibu... do zobaczenia

Pamięci tych, które odeszły...

Moderator: pastuszek

Świniomaniaczka

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: Świniomaniaczka »

Kochana, trzymaj się :pocieszacz: . Malibu miała z Tobą cudowne życie. Wspominaj tylko te dobre chwile. Wiem, że łatwo mówić. Domyślam się co czujesz. Wiem, że jest ciężko, ale zrób coś jeszcze dla Malibu. Nie smuć się, na pewno Ją to ucieszy. Bo kiedy Ty jesteś szczęśliwa, Ona też. Dla Cudownej Malibu :swieca: .
emgie

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: emgie »

Próbuję, ale to nie jest takie proste. Moze to zabrzmi egoistycznie, ale byłoby mi łatwiej, gdyby Malibu odeszła z przyczyn naturalnych, ze starości, a ona miała dopiero 2,5 roku. I odeszła tylko dlatego, że to ja nawaliłam. Bo co z tego, że walczyłam o nią miesiąc, zafundowałam jej dwa tygodnie wizyt u weta, codzienne zastrzyki, badania... i kiedy wydawało sie, że wszystko bedzie juz dobrze, bo od dwóch tygodni sama jadła i nic nie wskazywało na najgorsze, tak cichutko odeszła. Co z tego, że walczyłam, skoro zaczełam walczyć za późno... A nie zachorowała z dnia na dzień, dawała mi znaki - przez trzy dni widziałam że bardzo mało je, drugiego dnia zaczęła chrapliwie oddychać, a ja zabrałam ją do lekarza dopiero trzeciego dnia. nie wiem co sobie myślałam, że ma gorszy dzień, że sobie poradzi, zbagatelizowałam to... Gdybym zareagowała wcześniej, Malibu dalej by żyła, miała jeszcze kawał życia przed sobą. Zawiodłam ją i siebie i nigdy sobie tego nie wybaczę. Pewnego dnia ból pewnie zelżeje, ale poczucie winy już raczej nie minie. I dobrze, powinnam czuć się winna, bo jestem winna. Wiem, że to brzmi słabo, tak samo jak moje uzalanie się i "samobiczowanie". Ale to jedyne miejsce, gdzie mogę wszystko z siebie wyrzucić, ten cały ból, wylać złość i żal na siebie. Pewnie nie raz jeszcze będe tu pisać, nie oczekuję, że komuś też będzie się chcialo jeszcze to czytać czy mi odpisywac, ale czasami potrzebuję wyrzucić z siebie wszystko, zeby choc na chwilę było mi lżej. Szczerze mówiąc sama nigdy nie sądziłam i nie podejrzewałam sie o taką reakcje i takie emocje...
Świniomaniaczka

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: Świniomaniaczka »

Możesz się tu zawsze wyżalić, my Cię zawsze wysłuchamy.
Piszesz, że gdybyś wcześniej zawiozła ją do weterynarza to Malibu by żyła nadal. Skąd wiesz? Może po prostu był na nią czas :candle: . I nawet gdybyś wcześniej zareagowała ,Ona by się nie uporała z chorobą. Wiem i rozumiem, że jest Tobie ciężko, a ja mogę sobie tylko pisać. Ale domyślam się jak to musi boleć.
Pomyśl o tym najpiękniejszym roku z Malibu. Powinnaś się cieszyć, że był. I to nie ważne przez ile i dlaczego umarła. Ważne, że była i tak naprawdę będzie już na zawsze w Twoim sercu i wspomnieniach. Dałaś Jej cudowny rok życia, a Ona dała Tobie. Powinnaś byś z siebie dumna, że dałaś jej tak cudowne życie, że u Ciebie dostała kolejną szansę i szczęście. Była u Ciebie tylko rok, ale zastanów się jaki on był? Cudowny, piękny, WSPÓLNY, kochany... Bo nie ważne ile była z Tobą, ale ważne jakie były relacje między Wami. Trzymaj się :pocieszacz: . Weź sobie moje słowa do serca.
emgie

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: emgie »

Dziękuję. Może kiedyś będę potrafiła spojrzeć na to w ten sposób. Teraz oddałabym wszystko, żeby znów ze mną była. I cały czas się łudzę, ze jeszcze ja zobaczę, przytulę... Ciężko jest się podnieśc po stracie tak cudownego przyjaciela...
Świniomaniaczka

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: Świniomaniaczka »

emgie jesteś bardzo silna :pocieszacz: .
Awatar użytkownika
silje
Moderator globalny
Posty: 8054
Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
Miejscowość: Sztum/Czernin
Lokalizacja: woj. pomorskie
Kontakt:

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: silje »

Kurcze, tak dobrze Cię rozumiem.. Kiedy w zeszłym roku odszedł mój świnek, też nie mogłam się pozbierać. Tak samo, jak Ty- nie mogłam uwierzć, że cała reszta świata stoi, jak stała, a ludzie się uśmiechają i żyją swoim życiem, kiedy moje właśnie się skończyło. Pozostały mi inne świnki, ale odeszła ta szczególna i już nigdy nic nie będzie takie samo..
"Czas nie leczy ran- on nas tylko przyzwyczaja do bólu"- to jest prawda..
Przyjdzie moment- kiedyś- że nauczysz się myśleć o tym wszystkim w marę spokojnie. Ale boleć całkowicie pewnie nie przestanie.
Mnie nie przestało. I powiem Ci, że to nawet dobrze, bo ten ból i te zdjęcia, które mam, to jest właściwie wszystko co mi po Nim pozostało.
Kochana, musisz się nauczyć z tym żyć. Wspominaj to, co było dobre i piękne- tych chwil na pewno było wiele!
Bólu nie zwalczysz na siłę, ale postaraj się z nim oswoić. Nie możesz się zadręczać bez końca. Płacz tyle, ile Ci potrzeba. Pisz tu, jeśli Ci to pomaga. Ale próbuj się pogodzić, bo tego, co się już stało- nic nie zmieni. Niezależnie od tego, jak bardzo Ci z tym źle. Niestety mamy wpływ tylko na to, co będzie. Taki już jest ten świat.
Mnie nadal boli, ale mimo to próbuję robić różne inne, dobre rzeczy. Nie zawsze się udaje..
Ale próbuję.. Ty też spróbuj, bo inaczej można zwariować, a życie mamy tylko jedno. Malibu zawsze będzie w Twoim sercu, a Ty będziesz pielęgnować pamięć o Niej. Dzięki temu będzie istniała zawsze, choć inaczej..
Trzeba wierzyć, że istnieje Tęczowy Most. Za nim czekają na nas nasi Mali Przyjaciele, którzy opuścili nas przedwcześnie.
Zawsze jest za wcześnie. I prawie zawsze są wyrzuty sumienia lub pytania, czy aby na pewno zrobiłam wszystko tak, jak trzeba.
Ludziom wrażliwym niestety zawsze strasznie jest ciężko po tak bolesnej stracie. Słowa pocieszenia pomagają tylko na chwilę.. Ale sama świadomość, że są osoby, które nas rozumieją i wspierają- jest nie do przecenienia.
A tu jest wiele takich osób.
Jeszcze raz- dla wspaniałej Malibu :swieca:
A Tobie życzę dużo siły, abyś mogła przez to wszystko przejść.
Jesteś dzielna.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
Awatar użytkownika
dortezka
Posty: 7497
Rejestracja: 07 lip 2013, 20:28
Miejscowość: Wrocław
Kontakt:

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: dortezka »

emgie.. nie do końca tak to jest.. były upały, moje też mniej jadły.. Nie możesz więc się obwiniać, że to zbagatelizowałaś. Jasne, że trzeba bacznie obserwować swoje prośki, ale czasami naprawdę łatwo jest czegoś nie zauważyć, nawet jak się staramy..
Ja cały czas żyję w stresie czy zdołam coś zauważyć jak będzie nie tak.. Bo jak zauważyć czy wszystkie bobkują czy sikają? Przy dwóch to nawet wiedziałam które boby są czyje, przy sześciu już nie jestem w stanie tego odróżnić. Nie możesz więc siebie obwiniać.
Dzięki tobie Malibu żyła może i krótko, ale szczęśliwie. Była kochana, miała wszystko o czym nie jedna świnka może pomarzyć.. I na pewno jest Ci za to wdzięczna :buzki:
silje pisze: Ale sama świadomość, że są osoby, które nas rozumieją i wspierają- jest nie do przecenienia.
A tu jest wiele takich osób.
i to jest właśnie wspaniałe w tym forum.. Jest tu tyle osób, które nas rozumieją.. :buzki:
trzymaj się a dla Malibu :candle:
Wątek moich Pipulek: :love:
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... f=55&t=658

Halinko, Pigulku, Balbisiu, Fifi&Rifi, Freciu.. tęsknimy :cry: http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=4215
emgie

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: emgie »

Dziękuję Wam za te wszystkie ciepłe słowa. Pomagają, choć na chwilę... Aż trudno mi uwierzyć, że to już trzy tygodnie. A ja dalej nie wiem gdzie mam się podziać i czym zając, chodzę z kata w kąt po domu i cały czas szukam Jej wzrokiem.
Czasami boję się dnia, kiedy za nia nie zpałaczę, jakby przestało boleć i jakbym przestała tęsknić. To głupie, wiem. Nigdy nie myślałam, że tak silnie odczuję odejście jakiegokolwiek prosiaczka, a wczesniej przecież już pożegnałam dwie świnki...
Asiek
Posty: 45
Rejestracja: 07 wrz 2013, 19:03
Miejscowość: Modlniczka
Lokalizacja: Krakow
Kontakt:

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: Asiek »

Tak dobrze Cię rozumiem...
Asiek
Posty: 45
Rejestracja: 07 wrz 2013, 19:03
Miejscowość: Modlniczka
Lokalizacja: Krakow
Kontakt:

Re: Malibu... do zobaczenia

Post autor: Asiek »

Chciałam wczoraj napisać więcej ale nie dałam rady. Straciłam swojego pierwszego i jedynego świniaczka Oskarka ponad miesiąc temu. Jak czytałam Twój post to tak jakbym czytała o sobie. Miałam go tylko miesiąc, przyszedł chory i zaniedbany. Wcześniej nigdy nie miałam prosiaczka i nie wiedziałam na ich temat zupełnie nic. Ten miesiąc z nim to były liczne wizyty u różnych wetów, podawanie lekarstw, czytanie absolutnie wszystkiego co mogłam znaleźć na temat świnek. Oskarek przewrócił moje życie do góry nogami. Zakochałam się w nim bez pamięci. Mogłam patrzeć na niego i głaskać go godzinami. Było mi żal wychodzić do sypialni bo wiedziałam, że będzie sam, a przecież nie śpi tak jak człowiek czy inne zwierzątka. Podobnie jak Ty wyrzucam sobie, że jego śmierć to moja wina. Weterynarz powiedział, że trzeba skrócić trzonowce, że trzeba zaryzykować narkozę i nie można z tym zwlekać. To była zła decyzja. Oskarek był w bardzo złym stanie ale jadł ładnie, nawet coraz ładniej bo zmieniliśmy karmę na Befar i wcinał aż mu się uszy trzęsły. To ja wydałam zgodę na zabieg i ją podpisałam. Można było skonsultować z innym wetem, poczekać. Zaufałam jednej kobiecie a nie powinnam była. Teraz go nie ma, jest tylko maleńki grób w ogródku, a ja wyobrażam sobie jak byłoby gdybym nie pozwoliła na zabieg. Przypominam sobie te krótkie chwile z nim. Dokładnie tak jak Ty. Jak to pisze to łzy ciekną mi z oczu i nie mogę się opanować ale chciałam u Ciebie napisać bo jak czytam Twoje myśli i odczucia to mam wrażenie, że znalazłam bratnią duszę. Nie będę Ci pisać żebyś się nie obwiniała bo sama nie potrafię sobie z tym poradzić. Ja mam o tyle lżej, że mąż mnie rozumie. Sam też czuje się winny. Jak masz ochotę pisz na maila prywatnego. Ja też czasem czuję się jak idiotka w świecie ludzi, którzy nie rozumieją...
I jeszcze dla Malibu :swieca:
ODPOWIEDZ

Wróć do „In Memoriam”