ZDROWYCH i SPOKOJNYCH
ŚWIĄT WIELKANOCNYCH
życzą Wam - z głębi serduszek - Sierściuchy.
Sierściuchy i...
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
- zwierzur
- Posty: 3851
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- zwierzur
- Posty: 3851
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
No, nie odzywaliśmy się, faktycznie długo. W kwaterach Sierściuchowa kolejne przetasowania personalne, bo wiekowe stadko zgryźliwością trąci - musi, co tolerancja odwrotnie proporcjonalna jest do metryk. Towarzystwo świńskie wielce drażliwe się zrobiło. Jedna drugą ledwie nosem w zadek trąci i od razu awantura! Rozdzieliłam nieco całe bractwo i jest dobrze. Zołzom charakterki się utrwaliły... , na żadne ustępstwa nie idą, megiery jedne! Dziadunio Hanys ma tymczasową małżonkę i "tatkuje" trzem przybranym córciom, które rosną jak na drożdżach i żadnego respektu dla staruszka nie mają, bez szacunku najmniejszego włażąc mu na głowę. Po sąsiedzku siedzą zrzędy: Buszaczek, Kozunia, Jaśka, Helcia i dwie tymczaski. Bez pyskówek - ani rusz! Farcik dotrzymuje pola narwanej młodej, która jakoś nie może domku znaleźć. Otoko zżył się już na dobre i na złe z Fernandem, zgodni są bardzo w przeciwieństwie do "dziewczątek". Do tego dwóch młodziaków spokojnych, czekających na własnych Dużych.
Wczoraj wielki wybieg dostarczył świntuchom tyle atrakcji, że padły potem pokotem, dostarczywszy mi zabójczej dawki adrenaliny: Gonitwy trwały w najlepsze, gdy nagle w oczy rzuciły mi się krwawe kałuże... Osłupiałam. Krwiomocz? Ale, u której?! Żadna takich kłopotów nie ma! Na gwałt zaczęłam pojedynczo wyłapywać świnie i oglądać im tyłki. Nic! To skąd ta jatka na podłodze?! Wtedy przyuważyłam przycupniętą pod furteczką Glazurkę... Łapa ociekająca, dosłownie, krwią. Zachlapana posoką paszcza i futro na klacie. Na ręce i do łazienki, w amoku szukam źródła obfitego krwawienia, ręce mi się trzęsą, nic nie widzę. Znacząc drogę tropem krwawym lecę po okulary i wracamy do łazienki. Owijam świnię, niczym mumię, kilometrami papieru toaletowego, żeby zobaczyć, do pioruna, skąd ta krew! Czerwona plama rośnie na tym mega opatrunku w okolicy przedniej łapki, cenne chwile umykają, a ja mam wrażenie, że zwierz mi się wykrwawia. Udaje się w końcu zatamować z grubsza tę niagarę czerwieni. Patrzę. Zerwany pazurek, rozdarty palec. Robię solidny opatrunek uciskowy i zabezpieczam, żeby nie mogła się z niego świnia rozpakować, dociskam jeszcze własnoręcznie. Martwi mnie to, że dziewczyna w ogóle nie oponuje. Po upływie stu - co najmniej - wieków, krwotok udaje się zatrzymać. Dokładam nową warstwę opatrunku, żeby się upewnić. Już nie przecieka. Podłoga w kuchni, na korytarzu, w łazience, w pokoju - wszędzie, gdzie miotałam się z rannym zwierzem, przypomina rzeźnię. Kto rozkwasił sobie kiedyś nos - wie, jak to wygląda. Ale tu była jedna mala świnka! I nie mam pojęcia, jak ona to zrobiła... Dziś już jest OK. Siedzi zadowolona z drugą niewidomą, Cynką. Opatrunek w nocy zdjęła, żeby nie było...
Wczoraj wielki wybieg dostarczył świntuchom tyle atrakcji, że padły potem pokotem, dostarczywszy mi zabójczej dawki adrenaliny: Gonitwy trwały w najlepsze, gdy nagle w oczy rzuciły mi się krwawe kałuże... Osłupiałam. Krwiomocz? Ale, u której?! Żadna takich kłopotów nie ma! Na gwałt zaczęłam pojedynczo wyłapywać świnie i oglądać im tyłki. Nic! To skąd ta jatka na podłodze?! Wtedy przyuważyłam przycupniętą pod furteczką Glazurkę... Łapa ociekająca, dosłownie, krwią. Zachlapana posoką paszcza i futro na klacie. Na ręce i do łazienki, w amoku szukam źródła obfitego krwawienia, ręce mi się trzęsą, nic nie widzę. Znacząc drogę tropem krwawym lecę po okulary i wracamy do łazienki. Owijam świnię, niczym mumię, kilometrami papieru toaletowego, żeby zobaczyć, do pioruna, skąd ta krew! Czerwona plama rośnie na tym mega opatrunku w okolicy przedniej łapki, cenne chwile umykają, a ja mam wrażenie, że zwierz mi się wykrwawia. Udaje się w końcu zatamować z grubsza tę niagarę czerwieni. Patrzę. Zerwany pazurek, rozdarty palec. Robię solidny opatrunek uciskowy i zabezpieczam, żeby nie mogła się z niego świnia rozpakować, dociskam jeszcze własnoręcznie. Martwi mnie to, że dziewczyna w ogóle nie oponuje. Po upływie stu - co najmniej - wieków, krwotok udaje się zatrzymać. Dokładam nową warstwę opatrunku, żeby się upewnić. Już nie przecieka. Podłoga w kuchni, na korytarzu, w łazience, w pokoju - wszędzie, gdzie miotałam się z rannym zwierzem, przypomina rzeźnię. Kto rozkwasił sobie kiedyś nos - wie, jak to wygląda. Ale tu była jedna mala świnka! I nie mam pojęcia, jak ona to zrobiła... Dziś już jest OK. Siedzi zadowolona z drugą niewidomą, Cynką. Opatrunek w nocy zdjęła, żeby nie było...
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23114
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
O matko i córko! horror regularny! Nikt Ci tak nie załatwi rozrywki jak świństwo...
Powiedzmy sobie otwarcie. Przeczytałam z uciechą i wyszło mi, że nie nadążam za zmianami w Sierściuchowie... Musisz częściej zdawać relacje
Powiedzmy sobie otwarcie. Przeczytałam z uciechą i wyszło mi, że nie nadążam za zmianami w Sierściuchowie... Musisz częściej zdawać relacje
- sosnowa
- Posty: 15290
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
O rety! U n as tak zrobiła kiedyś Apa, jak jej zdjęłam dyndający się niby wielki strup z podo. Akcja odbyła się na mnie i na mężu, wyglądaliśmy jak oprawcy. To są nerwy nieprawdopodobne i dlaczego one to robią zawsze w weekendy? U nas był późny sobotni wieczór.
Dobrze, że po wszystkim. Pewnie jednak trochę żelaza ubyło, Może podaj je teraz, jak masz, hemovet, albo kup ten Burak Forte Herbapolu słynny? (jak to sklerotyk pytam ja w aptece czy jest megaburak, widzę dziwny blask w oczach farmaceutki i moje wewnętrzne uszy niemal słyszą "nie, szef akurat wyszedł")
Dobrze, że po wszystkim. Pewnie jednak trochę żelaza ubyło, Może podaj je teraz, jak masz, hemovet, albo kup ten Burak Forte Herbapolu słynny? (jak to sklerotyk pytam ja w aptece czy jest megaburak, widzę dziwny blask w oczach farmaceutki i moje wewnętrzne uszy niemal słyszą "nie, szef akurat wyszedł")
- zwierzur
- Posty: 3851
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
W tym tygodniu bardzo rozregulował się Hanysek. Wylądował w szpitalu. Na długi weekend wrócił, będziemy się cieszyć swoim towarzystwem na zapas. Rokowania nie są dobre. We wtorek ma zaplanowany zabieg, co w jego stanie jest bardzo ryzykowne, ale nie można czekać. Kciuki potrzebne. I cud.
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23114
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Ech, szkoda tych naszych chorowitków!
- sosnowa
- Posty: 15290
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Jak sytuacja?
Właśnie doczytałam i trzymam mocno.
Właśnie doczytałam i trzymam mocno.
- zwierzur
- Posty: 3851
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
@Sosnowo, Hanysek już tu: viewtopic.php?f=71&t=8594&start=140sosnowa pisze:Jak sytuacja?
Właśnie doczytałam i trzymam mocno.
W poniedziałek dwa prosiaki idą pod nóż:
Kozuni urosły nagle z 1,5 do 4,7 i uaktywniły się stare cysty, których nie ruszaliśmy po przygodzie z nowotworem - były do obserwacji, ale siedziały cicho. Do czasu.
Fernando miał guzek wielkości groszku - do obserwacji. Jakiś tydzień temu świństwo zaczęło rosnąć i dziś ma wielkość małej śliwki, a w innym miejscu pojawił się drugi groszek. Prawdopodobnie kaszaki. Oby!
Doszłam do wniosku, że moje wszystkie świnie własne dogadały się z tymczasami i uknuły wspólnie spisek. Może naprawdę poświęcam im za mało czasu?!
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23114
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Knuje przebrzydłe Trzymam mocno, bo to zawsze ryzyko.
- zwierzur
- Posty: 3851
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Sierściuchy i...
Małe Frankensteiny już w domu. Ferdkowe kaszaki poszły precz. Stęskniony Otoko, na widok Fernanda, popędził się witać. W połowie drogi nagle zamarł, wykonał raptowny "w tył, zwrot" i zwiał błyskawicznie do domku. W sumie go rozumiem. Kompan przeraźliwie wonieje anestetykami... Koza pozbyła się cyst i fragmentów towarzyszących. W trakcie zabiegu okazało się, że na śledzionie jest guz (!) , więc lecznicy na pamiątkę został, razem ze śledzioną. Wycinek poszedł na histpat. Mały guzek na zadku, który planowo również miał być usunięty, na razie nietknięty. Kozunia musi najpierw dojść do siebie, bo jednak krwi straciła sporo. Kciuki niezbędne!
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...