Znowu zaczął się słaniać na nogach, chodzić jak pijany. Chciał iść koniecznie pod łóżko, ale łapki mu się rozjechały, nie miał siły... wzięłam go na ręce, przytulił się, stopniowo się kładł na boku, zaczęliśmy się z nim żegnać... ale chcieliśmy jeszcze spróbować tej glukozy co dziś dostałam. Niestety tylko jedną strzykawkę awaryjną. Dałam pół. Zaczął się powoli podnosić...TZet od ponad dwóch godzin wmusza w niego jedzenie...zjadł o dziwo sporo zielska(sam), karmy ratunkowej z sokiem z winogron(tu z przymusu). Mam nadzieję, że przetrwa noc.
Walczy...najgorzej nie mogę patrzeć jak rzuca się na jedzonko, próbuje glamać i trzęsie się...już nawet chciałam wczoraj, żeby usnął spokojnie, żeby tylko nie cierpiał...siedziałam z nim i ryczałam...ale chyba jeszcze chce żyć..ale TZet nie daje za wygrana, rano spoil go karma solidnie. Ja postaram sie wcześniej wyrwać. Po 16 na zastrzyki...żeby to usg dało się gdzieś zrobić...
Edit. Udało nam się na jutro do Pulsvetu na usg zapisać.
Ostatnio zmieniony 17 sie 2016, 8:27 przez diefenbaker, łącznie zmieniany 1 raz.