Bylismy, bylismy.
Dopiero teraz pisze, bo mam dzis urwanie glowy i jeszcze doszla mi dezynfekcja bungalowu...Wiec pralka chodzi na gotowanie, druga czeka w kolejce. Jutro wszystko drewniane do piekarnika i octem potem.
Lekarz kompetentny i klinika wyglada ok, a nie jak nora. Ale zabulilam jak za zboze
Luna zostala zapakowana w domu w transporter wersji zimowej, czyli recznik kupa siana i norka. Dopiero wracajac zorientowalam sie ze polarek w norce ma metke adidasa

Musial sie wet zdziwic haha swinie sie woza orginalnie.
Dobra do rzeczy. Zostala obmacana, ogladnieta. Pobrana zeskrobina z tylnej stopy i z plecow zaraz nad zadkiem. Darla sie panikara jedna przy tym jakby ja ze skory obdzierali, wet sie usmial ze ksieznicke wychowalismy.
Jedne probki polecialy do laboratorium, do konca tygodnia bede miec telefon z wynikami. Drugie zostaly od reki obejrzane pod mikroskopem, pasozyty wykluczone (zreszta mowil ze po takiej dawce strongholtetu jaka otrzymala jest to malo prawdopodobne). Na 95% mamy grzyba.
Plecy zostaly czesciowo ogolone, dopiero wtedy mozna bylo zobaczyc ogrom nieszczescia
zdjecie podaje w linku, nie kazdy ma ochote ogladac takie rzeczy
Jestem zla na siebie ze nie zobaczylam wczesniej, ale sam wet powiedzial ze przy tej gestosci futra nie ma co sie dziwic
Dostalismy Surolan (nie ten psi i koci a taki ktory jest tez dla swinek. Jest to wymienione w ulotce i na opakowaniu, zreszta niemieckie internety o nim duzo mowia) do stosowania miejscowo dwa razy dziennie - na wacik, docisnac i potrzymac okolo 10 sekund.
Najlepiej byloby Luniaka odizolowac od pozostalych, ale wet to odradzil w naszej sytuacji. Za duzy stres, przez to ze sa ze soba zzyte, a stres = spadek odpornosci = grzybek.
Jak nie urok to sraczka, jestem zmartwiona
