Jeździć na zastrzyki z nią nie dam rady, bo raz że to Rakowiec, a ja Białołęka, więc wyprawa nielada, dwa, że ma dwa antybiotyki różne zapisane i będę chyba robić jej te zastrzyki na zmianę, rano i wieczorem, co 12h, i musiałabym tak to z nią zaiwaniać 2 razy na dobę w tych śniegach, co jest średnio wykonalne... Jeszcze jutro, to jutro, ale od pon do pt to ja w pracy po 7-8h i późno kończę, więc nie zdążę z nią obrócić. W środę chłopa na kontrolę z nią wyślę, bo na wieczór jesteśmy zapisani, tylko nwm gdzie on tam autem stanie, bo tak zabetonowanej części Wawy to dawno nie widziałam i tak oparkownej z każdej strony, dzisiaj kwitliśmy tam na awaryjnych w akcie desperacji, palca nie ma gdzie wcisnąć, normalnie mrok. Ja już jednak wolę po stokroć swoją zieloną, nowobudowaną Białołękę, w tej części Rakowca sam beton i przestrzenie jak w pudełku od butów

No nic, chcąc nie chcąc, Pulpetta została pacjentką MV, życie dokonało za nas wyboru, trzeba im natomiast przyznać, że godzinami otwarcia są bardziej proludzcy i prowarszawscy niż reszta i ratowali nam dzisiaj tyłki na cito. Dzisiaj widzę czeka mnie bezsenna nocka pod tytułem: żre, nie żre... Póki co nie mam w domu ratunkowej, ale mogę - póki trzyma wagę - na razie zwykły pokarm namoczyć lub zemleć i z wodą i do strzykawki jakby co.
No a z infekcjami faktycznie nie ma żartów

U nas raczej złapała na 100% od nas, no nie miała jak się sama z siebie przeziębić...