o matko..

No dlatego ja się śmiałam z Darkiem kiedyś, że weźmiemy po cichu tylko ze świadkami ale moja mama chyba by się popłakała, ona sama nie miała w ogóle wesela tylko piwo ze znajomymi w ich ulubionym klubie (takim metalowym

) a wcześniej obiad dla rodziny u rodziców w domu więc nie zależało jej na tym żebym miała wystawne wesele, bo jest tego zdania właśnie, że to ma być dzień dla nas nie dla gości ale zależało jej żeby być wtedy przy mnie. My z Darkiem też tylko obiad mieliśmy, ślub był o 16.15 a "impreza" się skończyła o 21.
Za to miałam przygodę z fryzjerem i sukienką

Chciałam tylko loki, bez żadnego upięcia, pomyślałam sobie, że mogę sama kręcić ale szybciej będzie u fryzjera no to się do jakiejś baby zapisałam (nie znam nikogo u Darka w okolicy więc to był przypadkowy totalnie fryzjer), co ona mi na głowie zrobiła.. nie dość, że psikała lakierem a później nawijała na lokówkę więc paliła mi włosy to na końcu ja patrzę co ona robi a ona mi tapiruje te posklejane loki.. Zaczęłam się na nią wydzierać a ona, że może rozczesać więc mówię tak proszę, wyszłam z szopą którą ogarniałam w domu, grzywkę myłam i układałam sama od nowa, bo w ogóle się nie nadawała do niczego a żeby było śmieszniej to umówiłam się z nią na 11 a jej nie było w salonie, przede mną były 2 babki (jedna na trwałą

), fryzjerka przyszłą łaskawie o 12 a o 14 miałam odebrać rodzinę z dworca.. czekam.. czekam.. w końcu siadam na fotel i jak już byłą chyba 13.30 przychodzi Darek i robi wielkie oczy, że ja nawet w połowie nie gotowa.. Coś tam dyskutujemy a ona wyłapała, że to mój ślub i że mogłam powiedzieć! To się jej pytam czy to różnica? Że niby na cudzy ślub się można spóźnić a na swój nie? Przecież umówiłam się na 11 tylko na kręcenie włosów lokówką, sama bym sobie to w godzinę zrobiła! To zrobiła głupią minę.. Jeszcze mi wcześniej zmyła jakimś gów.. szamponem świeżą farbę robioną przez moją fryzjerkę w Szczecinie.. A sukienka.. Znalazłam taką co mi się w końcu spodobała ale nie wiem czemu nie kupiłam od razu a później się okazało, że nie ma już S więc kupiłam M i zaniosłam mojej krawcowej jak byłam w Szczecinie a ona tak jak zawsze mi robiła z dnia na dzień wszystko tak tu mówi, że za tydz. a ja miałam 10 dni do ślubu, oczywiście za tydz. się okazało, że nie gotowa ja mówię ale jak to ja na nią czekam i chce już jechać do tych moich Wronek szykować co mi zostało przed ślubem a ona zonk.. że jak to? to ja nie będę do ostatniego dnia w Szczecinie.. yyy a dlaczego miała bym być? Przecież od pół roku nie mieszkam w Szczecinie o czym ona wiedziała.. Przyjechałam tylko po sukienkę.. No i nagle się okazało, że da radę zrobić na następny dzień
