Sekcja zwłok wykazała, że Malwinka miała guza na tarczycy, z przerzutem na wątrobę. Guz był duży, głęboko schowany, dlatego nie był widoczny na badaniach. Dodatkowo guz uciskał Malwince przełyk, dlatego ona chciała jeść a nie mogła.

Miałam dziwne przeczucie, że to nowotwór. Coś mi cały czas mówiło, że mojego maluszka nie da się uratować.
Bratanica mojego męża (lat 9) spytała, czy Malwinka jest w niebie. Tak. Jest. Fruwa gdzieś pewnie mój mały Aniołek.
Z plusów jest taki, że znaleźliśmy koleżankę dla Milki. Jak dobrze pójdzie, w ten weekend będzie z nami.
Trzymajcie kciuki
P.S. Milka ma jakieś guzki na gruczole sutkowym, do obserwacji. Na razie robiliśmy jej badania krwi, resztę dowiemy się na dniach.