

Od dwóch tygodni ciągam po lekarzach Maniuśkę, bo do problemów z pęcherzem doszły atrakcje nerkowe - jeszcze bez konkretów, ale coś tam nie gra. Na USG nie wyszło nic konkretnego, za to w posiewie wylazły bakterie beztlenowe. Od trzech dni Mania nie je samodzielnie... Nadziewam ją ratunkową, ale przez to, że nie je, słabo ścierają się zęby, więc za chwilę dojdzie kolejny problem. Dziewczyna traci na wadze, mimo dokarmiania. Do tego wczoraj wymacałam guzek w okolicy pachwiny. Kaszak? Ropień? Coś innego...?! Wciąż jesteśmy w trakcie diagnozy, ale razem z dr Mileną mamy wrażenie, że umyka nam coś, co dopiero się rozwija...
Jakby tego było mało, po przeziębieniu nie może dojść do siebie Hanys... Ma apetyt, ale chudnie, a do grubych nigdy się nie zaliczał. Zrobił się bardziej wiotki, obniżyła się jego ogólna koordynacja ruchowa. Na domiar złego na oku pojawiła się brzydka, biała plama, a ponieważ wyglądała identycznie, jak u Kabu wrzód, który implodował w drodze do weta - zaordynowałam samowolnie difadol i vidisic, bo akurat były w domu. Dostaliśmy na cito zlecenie na zagałkowe USG, bo pojawiło się podejrzenie, że jest tam ropień - cud jakiś, bo okazało się, że można już do dr Oliwii... W badaniu wyszła blizna rogówki...
