No...to pisałam wcześniej, że M boi się o swoje reakcje... Faktem jest, że może gdybyśmy nie przeprowadzali ich do mamy, to ciągle byłby z tym "alergenem" i jakoś może organizm by przywykł. A teraz, po takiej przerwie, za każdym razem jak jedziemy do mamy, to M kicha i charczy, jak siedzi z nimi za długo, to zaczyna bardzo źle oddychać. Potem ze 2-3 dni dochodzi do siebie, zanim zacznie oddychać normalnie. M mówił, żebyśmy spróbowali, ale on nie chce, żeby po tygodniu trzeba było ich z powrotem odwozić. To mu powiedziałam, że to w ogóle nie ma sensu, bo po tygodniu to on będzie umierał, a polepszyło by się może dopiero po kilku lub kilkunastu tygodniach. A ten tydzień nic nikomu nie da. No i tak zostało. Mamie jak powiedziałam, to się ucieszyła... No to będę do niej jeździć i nocować raz na kilka dni.Arya90 pisze:Szkoda, że frędzle nie będą z wami mieszkać. W sumie to czemu taka decyzja jednak?
A wczoraj rzuciłam frędzlom na wieczór po kolacji norkę, bo wyschła. Nie mogą mieć norki non stop, bo Żurek włazi do niej i siedzi tam godzinami i nie wychodzi podjadać... Wtedy troszkę spada z wagi. Więc tylko raz na jakiś czas dostaną norkę. No i wczoraj norka była zapodana i Żurek od razu zaczął ją niuchać intensywnie (pewnie wyczuł swoje siuśki