Dziękujemy za kciuki. Cuda się jednak zdarzają!
No więc tak...
W poniedziałek wieczorem Nala miała zabieg. Przed zabiegiem miała zrobione RTG na którym jak się okazało praktycznie cały pęcherz był w osadzie (ostatnie prześwietlenia miała robione na początku maja i było czysto). Podczas operacji miał zostać pobrany mocz na posiew bezpośrednio z pęcherza, ale niestety praktycznie cały pęcherz wypełniony był żwirem/piachem/osadem i mocz nie miał się gdzie zbierać. Dodatkowo pęcherz jest częściowo zrośnięty z macicą. Twór został wydobyty, pęcherz wyczyszczony i zszyty. Sam zabieg zniosła dzielnie i nie było żadnych niespodzianek. Wczoraj Nala była bardzo osowiała i piszczała niesamowicie podczas siusiania, nie chciała też nic jeść. Po dzisiejszej nocy trochę jedzenia ubyło i pojawiły się bobki. Chyba mniej ją już boli niż wczoraj. Zostanie w szpitaliku do niedzieli.
Tak się zastanawiam jak to możliwe, że w ciągu miesiąca tyle tego jej się uzbierało. Cały czas jest na diecie niskowapniowej. Jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że kroplówki wypłukały jej tyle tego ustrojstwa z nerek. Jak nie zapomnę to jutro zrobię zdjęcie tej bryły.
Pan doktor powiedział, że gdyby pęcherz psa lub kota to zwierzę na pewno by nie przeżyło.