1. ma na ciałku coś, co go boli lub drażni: rana, ugryzienie, kaszak itd. To jest bardzo częsta przyczyna, że zwierzak ucieka przed dotykiem.
2. faktycznie obawia się Twoich dłoni. Pytanie: czy tylko Twoich, czy kogoś, kto nie był z nim u weterynarza też?
Ja zrobiłabym wtedy tak: na wybiegu położyłabym się na brzuchu na podłodze, tak, żeby zwierzaki mogły swobodnie podbiegać i uzbroiła się w smakołyk, którego dawno nie je jadły np. przez 2-3 dni nie dawać im cykorii, a na wybiegu mieć dla nich cykorię w garści.
Wołamy delikwenta, delikwent przylatuje, trzymamy mocno cykorię w łapie i pozwalamy obgryzać.
Przy drugim zaoferowanym liściu, delikatnie i powoli głaszczemy łepek: dwa głasknięcia i koniec.
Trzeci liści: dwa głaśnięcia w łepek, trzecie w kark.
Czwarty liść: dwa głasknięcia w lepek, dwa w karczek i tak dalej aż do grzebietu.
(aż się naje i poleci

W ten sposób zaczyna kojarzyć miłe uczucia płynące z jedzenia i przygody, z głaskaniem.
Nawet jak spierniczy przy pierwszej próbie pogłaskania w karczek, nie rezygnujemy, bo za chwilę przyleci z powrotem (moc cykorii jest wielka).
U weterynarza staram się nie trzymać swoich zwierzaków do zabiegu, co najwyżej ustawiam się jako osoba, do której mogą potem uciec. Weterynarz musi być spokojny i mieć "łagodne ręce". I bardzo ważne: gdy widzę, że mój zwierzak za chwilę wyzionie ducha/jest strasznie zdenerwowany, zarządzam przerwę w zabiegu i pozwalam się śwince schować na minutę lub dwie.
Potem łagodnie wyjmuję i kontynuujemy.
Dobrze mi się ten sposób sprawdza, bo panie weterynarz w medicavecie są bardzo współpracujące.