No to tak, ostatnio poza expieniem Wieśka przeszłam parę mniejszych tytułów:
1. Oba sezony The Walking Dead - kto grał ten wie, że ta gra emocjonalnie wysysa i dałam się wyssać do cna podejmując trudne wybory i walcząc o człowieczeństwo w czasach apokalipsy
2. Life is strange - gra dla indie-nastolatek

Historia młodej dziewczyny, której zwykłe życie zmienia się kiedy nagle odkrywa że ma moc panowania nad czasem, świat ma się skończyć, licealistki znikają w niewyjaśnionych okolicznościach a wylansowane koleżanki z Vortex Clubu panoszą się po szkole. Wbrew pozorom całkiem grywalne.
3. Limbo - gra już nie nowa, ale jakoś nigdy nie miałam ochoty za nią płacić

dzięki PS Plusowi na sierpień mogłam zapoznać się z tą mroczno-uroczą opowieścią o chłopcu w pełnej pułapek krainie. Dowód na to, że mniej znaczy więcej, a prostota to zaleta. Polecam!