Mój mąż, gdy go obudziłam przed 6 rano, żeby do szpitala jechać( sama zdążyłam już wziąć prysznic, ubrać się i przygotować do wyjścia siebie i starsze dziecko ) spytał, "czy zdążę wypić kawę?", po czym nieśpiesznie ją sobie zrobił i pił z pół godziny ciesząc się, że skoro rodzę, to on do pracy nie musi iść...a mieliśmy jeszcze starszego syna do sąsiadów odstawić... Co więcej, biedak ( tzn. mój mąż) nie zdążył śniadania zjeść w domu, więc jak ja rodziłam, to skonsumował moje szpitalne śniadanie ( teraz rodzącym dają ) i wyskoczył sobie na zakupy do Biedronki, gdzie nabył kefirek i czekoladę ( bo przecież musiał się wzmocnić )
Tak jak pisze sosnowa, Twój też da radę!
Co do teściowej - ty się teraz nią nie przejmuj. I coś mi się wydaje, że jak już Maleństwo się urodzi, to ona złagodnieje. Wszak już teraz, choć niezdarnie, ale proponowała, że się dzieckiem zajmie... Przyjdzie taki czas, że pójdzie po rozum do głowy, Wy ochłoniecie i jeszcze się da ułożyć z nią w miare dobre stosunki - tego Wam życzę ( albo wygranej w totolotka, żebyście sobie własny dom sprawili

)
