
Wczoraj panikowałam i co chwilę ich wyciągałam żeby zobaczyć czy wszyscy są cali bez żadnych ran... Psikałam ich wodą i za bardzo reagowałam i niepotrzebnie się tam wciskałam w ich świńskie sprawy. Dziś od rana są zostawione same, razem, na zamkniętym wybiegu. Tylko rano zainterweniowałam jak cała trójka latała w powietrzu. Od tego czasu jest coraz lepiej. Nie ma miłości między nimi ale jest naprawdę fajnie. Śpią blisko siebie, jak jedno przejdzie koło drugiego śpiącego to nie reagują już tak gwałtownie, tylko śpią dalej. Dopiero kiedy jedno zaczyna się przystawiać to przeganiają się w trójkę, postrzelają zębami i zaraz jest znowu spokój. Jestem dobrej myśli

Zostają na noc na wybiegu, dorzucę im jeszcze jedzenia chociaż kolacja już była...

Zobaczcie jak grzecznie razem jemy

To łączenie bywa takie męczące...



A Mirabelka w końcu wywaliła stópki

