Wczoraj napisałam obszernego posta ale net mi się stracił i wszystko poszło ...
Jestem zmęczona cała tą sytuacją.
Przyznam się wam że ja nie odczuwam żalu i złości względem tego weterynarza bo to nie on zrobił krzywdę a urządzenie które no jak to się zdarza może się popsuć. Pan doktor przeprosił i powiedział że w razie czego mogę do niego dzwonić. Napisałam wczoraj smsa do niego po czym odrazu oddzwonił. Jutro wizyta kontrolna. Ciekawe czy będzie chociaż trochę lepiej...martwię się o tą martwicę bo jest rozległa i to w beznadziejnym miejscu - bo przy lewej tylnej łapce.
Ja czuje żal do losu...Ten miesiąc jest beznadziejny. Dodatkowo działa na mnie jesienna chandra

Lek w sprayu właśnie mi się skończył więc smaruje maścią. Bruno jest sfrustrowany. Wygląda jak siedem nieszczęść...
Ja ciągle mam wrażenie że on tak sobie wegtuje. Nie wiem już jakie są jego szanse na powrót do wcześniejszego stanu. Lu potrzebuje towarzystwa,a nie mogę wziąć 3 świnki bo już i tak mama wścieka się na dwie klatki i ciągły rozgardiasz w pokoju...
Aloesu nie znalazłam u nikogo. Ogłosiłam to na fb nawet czego nie mam zwyczaju robić. Brak odezwu
