Nie gryźli, ale próbowali. Skakali sobie do pyszczków, ale zawsze któryś uciekał (przeważnie Paproszek). Jeszcze żeby po tyłkach się dziabali, ale niedziela jest, jutro święto, gdzie w razie czego weta znajdę?

Parę razy zaczynali się już kotłować, ale interweniowałyśmy. Nie wiem gdzie dokładnie jest granica między "to tylko straszenie, próba sił i pokazówka", a "dziabnę cię tak, że cię własna matka nie pozna".
Mam pozwolić im się tłuc?
Palatina próbowała puścić razem Charliego i laboświnka Trampka, który dziabnął blondasa w bok - więc może teraz Charlie przyjął postawę agresora, żeby to się nie powtórzyło? Tylko on wcale nie odpuszcza, przez te 5 godzin cały czas ganiał Paproszka. Z małymi przerwami na jedzenie i drzemkę. Nawet "gwałcenia" nie było, tylko od razu strzelanie zębami, co ponoć jest już wyższym stadium agresji

trawa w zimie zawsze spoko.
"chcesz zobaczyć moje ząbki?"

owies jednoczy - chwila spokoju...
"o, zdjęcia robią! muszę się umyć, żeby być śliczny!"
Charlie, jak nie widzi innych świnek na horyzoncie, to aniołeczek! Przytula się, przymila, robi słodkie oczka, głaszcz mnie, miziaj i kochaj! Tylko na wybiegu pokazuje różki. Wczoraj wieczorem mama wzięła go na kolana do czesania, bo przez smrodzenie na wybiegu miał pozlepiane futro na zadku... Tak się rozplackował, że zasnął. Ze 3 razy. Wyciągnął stopy i się przytulał. Leżał tak ponad GODZINĘ. Miziaj, tul, rób co chcesz. Dodam, że przyjechał przedwczoraj w nocy.

Co tam nowe otoczenie, nieznane zapachy, obcy ludzie.
Z naszymi chłopakami - nie do pomyślenia, uciekają jak tylko próbuje się im boczków/brzucha dotknąć, żeby wyciągnąć z klatki, a na kolanach siedzą, dopóki jest jedzenie i zaraz kombinują, jak zwiać.

nie dajcie się zwieść tym słodkim oczkom!

taki ze mnie naleśniczek.
