Wczoraj te nasze słodziutkie pysiątka urządziły nam prawdziwe PIG WARS!
Nie wiemy co się stało - kto komu zabrał jedzenie, posłanie, nadepnął na stopę czy napyskował. Wiemy za to, że kłótnia była długa i zaciekła.
Przeraźliwe kwiki i dźwięki kotłowania niosły nie po całym domu. Momentami myśleliśmy, że jedna świnia drugiej świni kończyny urywa... Ale jak doskakiwałam do klatki to okazywało się, że świnie siedzą na dwóch końcach klatki i na siebie wrzeszczą.
A za moment spokój. Cisza.
Ktoś kogoś zamordował - jak nic! Idę sprawdzić, obie świnie leżą ewidentnie zmęczone.
Myślę sobie - Zmęczyli się, będzie spokój. A gdzież tam! Za moment znów wrzaski...! I to naprawdę... takie przeraźliwe, jakby ich obu ze skóry obdzierano...
Wieczorna pora karmienia - świniaki dostały warzywka - zjadły zgodnie, bez awantur. Pojadły trochę suchego, a następnie... z powrotem zaczęły awanturę.
Już się zastanawialiśmy czy będzie trzeba ich rozdzielać. Ale futro nie leci, krwi nie ma... Bezpośredniej interakcji w ogóle nie wiele było, więc ich zostawiliśmy z tymi ich świńskimi problemami.
Ach jaką ja cudowną noc miałam... Jak się darli to mnie budzili... A jak zapadała cisza to zaraz biegłam sprawdzić czy na pewno wszyscy żyją
Ale najlepsze jest to, że dzisiaj już nikt o niczym nie pamięta.
Świnie znów się lubią i ani na siebie nie pisną.
I kto te cudaki małe zrozumie
Ale ja i tak ich kocham
Niebawem wstawię zdjęcia z kolankowania, bo powstało trochę w ostatnim czasie.