Wyciągamy Tośka na górę

Chłopak siedział przez chwilę po sąsiedzku z Rudym, największym kryminalistą z mojej bandy. Ponieważ ładnie polegiwali obok siebie przez siatkę i starannie obdzielali się moczem towarzyskim, puściłam ich wczoraj razem na próbę, zastanawiając się ile czasu minie do pierwszej konieczności usuwania zębów Rudego (wraz z Rudym) z Tośka. I wiecie co się stało? Ten ciapciuś, ta kapciowata świnka całkowicie zdominowała mojego zbója

I to nawet nie zębami, Rudy ma raptem parę draśnięć i ze trzy ugryzienia. Tak psychicznie, że Rudy nawet nie spróbował się bronić. Jestem w totalnym szoku. Za to Tosiek jest mega dumny z siebie: chodzi lwim krokiem, co i raz obiega sprężystym truchtem terytorium i poleguje gdzie popadnie ostentacyjnie wyciągając kopyta. Oczywiście natychmiast zrobił się mniej przytulaśny, bo to siara teraz, ale jest tak zadowolony z siebie, że nie mam mu tego za złe
Niestety nie potrwa to długo, bo Rudego muszę zabrać: siedzi cichutko pod kocykiem, w kąciku i boi się ruszyć, żeby go Tosiek nie usłyszał. Prawie nie je i nie pije, bo Tosiek przyjdzie. Jak weszłam na wybieg cichutko wspiął mi się na kolana i wtulił zadkiem pod rękę (ciekawe, czemu tak

), ale podanego jedzonka długo nie ruszał. Kiedy tak siedział i nic się nie działo spróbował coś zjeść: ostrożnie, po dwa ruchy szczęką, bo za głośno chrupało. Tosiek go nie gryzł, ale non stop gwałcił i to się, niestety, nie zmieniło. Dzisiaj wieczorem wyjęłam Rudego do karmienia: siadł na kocyku, przez 10 minut słuchał, a ponieważ żaden dźwięk nie przypominał Tośka, zaczął jeść. Zeżarł sporo i padł natychmiast, nawet nie reagował na głaskanie. Nie mam sumienia wrzucać go z powrotem. Niech sobie odpocznie i się wyśpi, będziemy myśleć co dalej. A Tosiek ma rezerwację, więc też nie ma co cisnąć.