Jurasek, mój kochany "terkotek" odszedł dziś niespodziewanie o g 15.40
rano, jak zwykle ganiał dziewczynki, piszczał za zielonym (ale nie dostał ze wzgl. na możliwość wzdęć, był na suchej diecie) i nic nie wskazywało na coś poważnego...

o 13 mama zadzwoniła do pracy, że Jurek siedzi osowiały i napuszony. Pół godz. później zadzwoniła, że Juras dziwnie się zachowuje, drapie podłoże, jakby chciał wykopać dziurę i się schować

wzięła go na kolana, a on zaczął się słaniać...lać przez ręce... natychmiast się zwolniłam z pracy i jechałam do domu, zadzwoniłam do wetki, kończyła pracę, ale powiedziała, że poczeka na nas, jechaliśmy pół godz. w korkach

Juruś miał jeszcze dwa takie dziwne "ataki drapania" a potem ledwo już się ruszał... jak wpadłam do weta, już czekała, podała tlen i coś tam jeszcze... nie wiem, ryczałam... było za późno...
Juruś odszedł po 10 minutach (od usiłowania reanimacji) moje kochane biedactwo...

nie chaiałam go zostawiać na sekcję, dr Asia stwierdziła, że to był prawdopodobnie skręt jelit, może miał "zawalone" jelito grube, coś w rodzaju raka, owrzodzenia itp., ratunku na to i tak nie ma... miał od dawna problemy z jelitami, cały czas na Espumisanie i probiotykach (różnych) ale dziwne to, że ostatnio nie miał wzdęć ! nawet troszkę schudł, bo już się nie opychał zielonym i ogórkiem, jak kiedyś...brzuszek nawet dziś miał miękki... myślałam, że będzie już dobrze na diecie się czuł, chciałam pojechać po świętach na kontrolne usg

nie zdążyłam...
to już trzeci raz z rzędu przed świętami odchodzi mi świnka...
żegnaj Jurasku, najbardziej niesforny i zaczepny pyszczku... już nie będziesz mnie budzić w nocy, ganiając dziewczynki po klatce, nie będziesz podnosił alarmu zaraz po budziku o 4.45 grając na prętach... nie będziesz już terkotał i kręcił tak dostojnie swoim ślicznym kuperkiem, rozśmieszając wszystkich dookoła, nie będziesz dziabał po paluchach, dając do zrozumienia, że masz swój niepowtarzalny charakterek i tylko ty ustalasz granice miziania

żegnaj kochanie...

zostawiasz swoje dziewczynki... będę się nimi opiekować, najlepiej jak umiem, aż do czasu, kiedy je wezwiesz do siebie na zieloną łączkę...
żegnaj moja kluseczko...
